Rozdział Trzydziesty Dziewiąty: Douchebag.
-Dzień dobry pani Steel, miło mi panią w końcu poznać. Jestem Justin - usłyszałam echo głosu Justina z dołu. Ściskając mocno poręcz, chwiejnie ruszyłam w dół po schodach - Oh, a ty musisz być Isabella, mam rację? Jenny dużo mi o tobie opowiadała - Justin powiedział, trochę zbyt entuzjastycznie.
Co on robi?
Docierając do podnóża schodów, spotkałam dwie kobiety, których oczy były podpuchnięte i czerwone.
Następną rzeczą był dwie pary ramion oplatających i mocno mnie ściskających. Oddając uścisk, poczułam ciepłe łzy spływające po moich policzkach. Bardziej mi ulżyło gdy ujrzałam swoją rodzinę. Nigdy nie myślałam, że jeszcze kiedyś je zobaczę, przytuliłam je ponownie. Naprawdę sądziłam, że zostanę zabita przez Justina i nigdy ich nie zobaczę.
Wszyscy próbowaliśmy skorzystać z tej chwili najlepiej jak mogliśmy, gdy usłyszałam moją mamę i siostrę szlochające głośno i jednocześnie pogłębiające uścisk.
Nie byłam taka szczęśliwa przez długi czas. Chciałam, żeby ten moment trwał wiecznie i obawiałam się sekundy, kiedy będę musiała je puścić. Byłam w piekle i z powrotem i po prostu potrzebowałam kogoś do rozmowy. Mimo to, że mam z powrotem moją mamę i siostrę, tak bardzo jak chciałabym z nimi porozmawiać, nie mogłam. Musiałam zatrzymać to dla siebie.
Gdy usłyszeliśmy odchrząkającego Justina, moja mama i siostra niechętnie się odsunęły.
Co za dupek.
Odwracając się do niego w największym zdenerwowaniu, miał przyklejony głupawy uśmieszek do swojej twarzy. Uwierzcie mi kiedy mówię, że chcę go uderzyć, mocno.
-Pozwólcie, że zaprowadzę was do naszego salonu - Justin oznajmił i zaczął iść wraz z moją rodziną. Ocierając łzy tyłem swoich dłoni, skrzyżowałam lekko ramiona na klatce piersiowej i poszłam za nimi.
Justin usadowił się obok mnie na białej, skórzanej kanapie, podczas gdy moja mama i siostra zajęły inną obok w poprzek do nas.
-Isabella...ma...co u was? - mignęłam oczami pomiędzy nimi, mówiąc łagodnym tonem.
-Wszystko w porządku kochanie, a u ciebie? - mama zapytała napiętym głosem, jej oczy ukazywały czyste zmartwienie.
-Dobrze - powiedziałam zgodnie z prawdą. Pomijając walkę z Justinem, którą mieliśmy kilka minut temu, byłam szczęśliwa. Ponieważ on sprawia, że jestem szczęśliwa i nigdy nie chcę go opuszczać. Był moją lepszą połową. Tak, jest dobrym człowiekiem, jeśli odejmiesz zabijanie ludzi.
-Czemu jesteś tutaj? Gdzie Dan? - Isabella wypaplała, swoim zdesperowanym tonem, pocierając kolana kciukami.
-Ja i Dan...zerwaliśmy - wyszeptałam ostatnią część. Byłam straszną kłamczuchą i miałam nadzieję, że moja siostra tego nie zobaczy i nie będzie się domagała prawdy ode mnie.
-A jak wy się poznaliście? - Isabella mnie przesłuchiwała, ale zanim mogłam ponownie mówić, Justin mnie wyprzedził.
-Porwałem ją - wzruszył ramionami, na co moja szczęka opadła w szoku.Czy on se kurwa ze mnie żartował? Praktycznie błagał mnie, żebym go uderzyła -- nie, cofam to, praktycznie błagał mnie, żebym walnęła mu pięścią w twarz, mocno.
Oczy mamy i Isabelli rozszerzyły się, ich dłonie zakrywały usta. Szturchając go ostro łokciem w żebra, zaczęłam histerycznie się śmiać i można dodać, że nieznośnie. Naprawdę, bardzo nienawidziłam swojego śmiechu.
-On tylko żartuje. TYLKO żartuje! - zaśmiałam się sztucznie, klepiąc swoje udo - Kocha żartować, wiecie - kontynuowałam śmianie się jak koń z nadzieją, że kupią to.
Powoli ponownie opuściły dłonie i mogłam zobaczyć przełamujący się uśmiech. Ulga pojawiła się w ich oczach.
Wypuszczając drżący oddech, zamknęłam oczy na krótką sekundę.
-Wow, prawie uwierzyłam - Isabella delikatnie zachichotała, a moja mama kiwnęła głową zgadzając się z nią - Ale co się stało? Mam na myśli, dlaczego ty i Dan zerwaliście? - Isabella pytała ogłupiona.
-Ponieważ umarł - Justin łatwo stwierdził gdy uśmiechnął się chytrze, zemsta świeciła w jego oczach.
-Co?! - moja mama i Isabella wrzasnęły przestraszone w tym samym czasie.
-Dziewczyny! - uniosłam obie ręce, nakazując żeby się uspokoiły, kiedy w rzeczywistości w środku panikowałam, mając nadzieję, że nie zauważą - Co wam mówiłam? On po prostu uwielbia żartować - uspokoiłam je, dając Justinowi sztuczny uśmiech i strzelając w jego piorunami z moich oczu.
Mama i siostra odetchnęły z ulgą, potrząsając głowami.
-Przepraszam, zapomniałam - moja mama uderzyła się w czoło.
-Ja też - Isabella zaśmiała się.
Ogarnęła nas niekomfortowa cisza i myślałam że uduszę za Justina za to jak się zachowywał przed moją rodziną. Czy miał jakiś chory plan zemsty? Zamiast być dojrzałym i próbującym zaimponować mojej rodzinie, postanowił być kompletnym palantem i wprawić mnie w zakłopotanie. Nigdy go nie zaakceptują, jeśli będzie się tak zachowywał.
-Chcecie się czegoś napić? - zapytałam wstępnie, przebijając się przez to okropne gęste powietrze. Obie pokiwały głową, nie odważając się nic więcej powiedzieć. To było po prostu niezręczne.
-Wiem, że przyszliście na kolację, ale nie mieliśmy czasu, żeby coś przygotować, za co bardzo was przepraszam - uśmiechnęłam się do nich przepraszająco.
-Oh, poczekaj. Nie martw się. Zadzwonię do Lauren-- - przerwałam mu w połowie zdania.
-Nie zadzwonisz do Lauren - wypowiedziałam jej imię z jadem. Żartował sobie? To definitywnie przekraczało wszelkie granice. On dzwoniący do obsługi - wolę nazywać ją jego seks zabawką - żeby przyszła i zrobiła nam kolację? Mój tyłek.
Podstępny uśmiech wkradł się na jego usta, unosząc brwi.
-Dlaczego nie Jenny? - jego ton był prowokujący i nieznośny. W głębi jego oczu panowało zwycięstwo. To było to.
I zanim mogłam się powstrzymać przed zrobieniem tego, wstałam i spoliczkowałam go w poprzek jego idealnie wyrzeźbionej twarzy. Przechylając głowę na lewą stronę, trzymał swój już czerwony policzek prawą dłonią.
Odwracają się twarzą do dwóch całkowicie zszokowanych kobiet, wyprostowałam swój t-shirt dłońmi, zanim zaczęłam mówić.
-Mamo, Isabello...czy możecie nas odwiedzić innym razem? - zapytałam spokojnie, gdy ciężko oddychałam. Byłam bardziej niż wściekła. Po prostu chciałam urwać Justinowi łeb i kopnąć ją za okno, żebym nie musiała więcej na niego patrzeć.
Pewnie znacie rodzaj uczucia, kiedy jesteście wściekli, że po prostu chcecie upaść na kolana i wybuchnąć płaczem, ponieważ nie możecie sobie poradzić ze złością?
Tak?
Więc, to jest dokładnie to jak się teraz czuję. Nawet gorzej, jeśli mnie zapytacie.
Po prostu chciałam pobyć sama, iść do mojego pokoju, położyć się na łóżku i płakać jak cholerna rzeka. Chciałam tylko to wypuścić, ale nie mogłam i to mnie zabijało. Nie chciałam się załamać i dać Justinowi tej satysfakcji.
-Oh, tak, tak już wychodzimy - moja mama wstała, a Isabella naśladowała jej ruchy, gdy powiedziała szybko ze zmartwieniem w głosie.
-Nie, stójcie! - Justin stanął obok mnie, mówiąc obronnym tonem. Moja siostra i mama nagle się zatrzymały.
-Przepraszam, że się tak zachowywałem. Ja po prostu...Przepraszam Jenny - spojrzał w moją stronę, ale go zignorowałam - Pozwólcie mi tylko wszystko wyjaśnić. Proszę dajcie mi szansę.
-To koniec! Miałeś swoją szansę i spieprzyłeś - syknęłam zirytowana.
-Jenny - moja mama wykrzyknęła rozdrażniona - Pozwól mu mówić - rozkazała surowo. Wiedziałam, żeby nie być wbrew mojej mamie. To byłoby beznadziejne.
-Ale mamo - przeciągnęłam jej imię, jęcząc.
-Żadnych ale - postrzeliła mnie poważnym spojrzeniem. Krzyżując ramiona ciasno na piersi, usiadłam.
-Dziękuję pani - Justin obdarzył ją delikatnym i wdzięcznym uśmiechem - Proszę usiądźcie- wskazał dłonią na kanapę.
Robiąc to co powiedział, wszyscy siedzieliśmy na naszych poprzednich miejscach.
-Na początku chcę powiedzieć jak bardzo mi przykro - przeprosił prawdziwie, na co głośno zadrwiłam, dostając upominające spojrzenie od mojej mamy. Ignorując to, Justin nie kontynuował - Widzicie...Ja po prosty - westchnął, gdy zgubił słowa przeczesując swoimi długimi i kuszącymi palcami swoje absurdalnie seksowne włosy - Powiem wam co się naprawdę stało, dobrze? - czekał, dopóki moja mama i Isabella pokiwały głową, zanim kontynuował - Ja i Jenny chodzimy do tej samej szkoły, wiecie. Poznaliśmy się tam i po kilku rozmowach staliśmy się bardzo dobrymi przyjaciółmi, nawet najlepszymi przyjaciółmi, jeśli można nas tak nazwać - odchrząknął i zastanawiałam się dokąd z tym zmierzał - Jakieś kilka miesięcy temu Jenny powiedziała mi, że sprawy pomiędzy nią i Danem nie były najlepsze. Powiedziała, że był oddalony od niej - podrapał się po karku, jego oddech był powolny i głęboki, co było niewiarygodnie seksowne. Cholera, moje hormony.
-Ale nie widziałam cię wcześniej - moja siostra ogłosiła, marszcząc brwi.
-Isabello - spojrzał na moją siostrę, która uniosła obie brwi - Nie widziałaś mnie na pogrzebie swojego taty? - zapytał, zachrypniętym głosem.
-Nie, nie widziałam-- - urwała, gdy zdała sobie z czegoś sprawę - Czekaj, to ty byłeś tym facetem, który przytulał Jenny w pobliskim lasku?
-Tak, to ja - potwierdził, kiwając głową - W każdym razie...chodzi o to, że Jenny dowiedziała się, że Dan ją zdradza - stwierdził, a moja mama i Isabella jęknęły w szoku.
-Nie, nie zdradzał - mama powiedziała w niedowierzaniu, jej oczy i usta były szeroko otwarte.
-Przykro mi proszę pani, ale prawdą jest, że zdradzał - Justin powiedział ze smutnym wyrazem twarzy i przepraszająco. Cholera, ten dzieciak był jednym cholernym kłamcą. A jego historia była bardzo wiarygodna.
-Co za kutas - Isabella wymamrotała, otrzymując te samo upominające spojrzenie od mamy, które również posłała mi kilka minut temu.
-Więc powiedziałem Jenny, że może mieszkać u mnie dopóki nie postawi się na nogi, na co chętnie się zgodziła - powiedział, a moja siostra i mama zgodnie się onieśmieliły. Gdyby tylko wiedziały - I przez cały czas nie odbierała, bo zapomniała telefonu od Dana - dodał gapiąc się na Isabellę, która wypowiedziała zrozumiałe 'oh' ze swoich jasno różowych ust - Byłem jej ramieniem do wypłakiwania. Mówiła mi o wszystkim. Pomagałem jej, żeby znowu była szczęśliwa i zapomniała o Danie. I wtedy... - uśmiechnął się marzycielsko, jakby przywoływał kilka wspaniałych wspomnień, których nie mieliśmy, zanim ponownie mówił - Zakochaliśmy się - gdy to powiedział, ujrzałam miksturę nadziei, adoracji, miłości i szczęścia wirującą w jego złoto-brązowych oczach.
Szczerze mówiąc, w tej chwili chciałam, żeby to była nasza historia, którą pewnego dnia opowiemy dzieciom, a nie jakieś pieprzone gówno o tym jak zostałam porwana i torturowana zanim oszalałam i zaczęłam coś do niego czuć.
Ale nie mogłam nic z tym zrobić, prawda?
Przynajmniej mogę powiedzieć, że nasza prawdziwa historia była naprawdę wyjątkowa.
-Oh mój, to takie słodkie! - Isabella wybuchnęła, złączając razem ręce - Dzięki Justin, że znowu uszczęśliwiłeś moje siostrzyczkę - Isabella uśmiechnęła się do Justina, a moja mama pokiwała głową z potwierdzeniem.
-Nie dziękuj. Zrobiłbym dla niej wszystko - uśmiechnął się, wpatrując się we mnie, gdy odszukał moje oczy. Ponownie moja mama i siostra zarumieniły się, na co potrząsnęła głową w rozdrażnieniu, kompletnie unikając wzroku Justina - Właściwie, to ja powinienem podziękować jej, bo uczyniła mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Dajcie mi powiedzieć jedną rzecz, teraz moja mama i Isabella fangirlowały i tak bardzo jak chciałam powiedzieć, że jego słowa nie robiły na mnie wrażenia, nie mogłam. Wkradły się do najgłębszej części w moim sercu.
-Proszę wybacz mi Jenny za zachowywanie się jak palant - jego oczy ukazywały czystą skruchę. Położył swoją dłoń na mojej ręce, ale prędko ją wyrwałam. Mimo to, że powiedział coś niezwykle uroczego i wspaniałego, ciągle byłam wściekła.
-Jenny - Isabella pisnęła, niecierpliwie pukając stopami o podłogę, gdy uniosła jedną ze swoich brwi - Możesz mi pokazać gdzie jest łazienka? - dała mi spojrzenie "musimy porozmawiać", patrząc na mnie wyczekująco.
-Oh, pewnie - wstałam, a ona zrobiła to samo.
-Za chwilę wrócimy, kochani - moja siostra przeprosiła, gdy spojrzała pomiędzy Justina i moją mamę, którzy krótko później pokiwali głowami.
-Za chwilę wrócimy, kochani? - zadrwiłam z jej doboru słów, chichocząc.
-Zamknij się, musimy porozmawiał - wyszeptała, gdy złapała moje ramię i wyciągnęła mnie z salonu.
-Tak myślałam - przewróciłam oczami, śmiejąc się.
-Gdzie jest łazienka? - zapytała mnie, zaciskając uścisk, powodując że jęknęłam z bólu.
-Przestań, krzywdzisz mnie - wyśliznęłam się z jej uścisku, wpatrując się w nią - Jest u góry na litość Boską. Nie musisz mnie ranić - zawahałam się, zanim udałam się do góry.
-A ty ranisz Justina - wpatrywała się we mnie, gdy kierowała się za mną, potrząsając głową z niedowierzaniem.
-Oh, to o tym chciałaś porozmawiać, racja? - westchnęła, nie będąc w nastroju by rozmawiać z nią o problemach moich i Justina.
-Racja - powiedziała z determinacją, umieszczając dłoń na klamce od drzwi do łazienki - I porozmawiamy - Isabella stwierdziła, przekręcając klamkę i otwierając drzwi.
Gdy weszłyśmy do łazienki, zdałam sobie sprawę, że to był największy błąd jaki mogłam popełnić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz