sobota, 5 października 2013

Rozdzial 37: It's a long story

-Dzień dobry, nazywam się oficer Brown - mężczyzna spokojnie się przedstawił. Moje serce stanęło i myślałam, że zwymiotuję. Zakręciło mi się w głowie - Jest Justin? - zapytał uprzejmie, unosząc brwi. 
Ciężko przełknęłam ślinę, delikatnie kiwając głową. Moje dłonie ogromnie się trzęsły i pociły. Po prostu chciałam uciec i nigdy się nie cofać. Czemu to się działo?
-Więc, mogę wejść? - posłał mi mały uśmiech, mówiąc płynnie. 
-O-o-oczywiście - zająkałam się, zakładając kosmyk moich włosów za ucho i przesuwając się na bok. 
-Dziękuję, młoda damo - uśmiechnął się do mnie prawdziwie, wchodząc do środka i delikatnie zamykając za sobą drzwi - Więc... - zachichotał głęboko - Gdzie jest Justin? - zapytał, lecz zanim mogłam odpowiedzieć, usłyszeliśmy kogoś schodzącego po schodach. Justin zbiegł na dół ubrany w koszulkę na ramiączkach i jakieś spodniach. I oh chłopcze, powiedziałabym że wyglądasz gorąco. 
Nagle oczy oficera Browna pociemniały, gdy błysnęła w nich złość. 
-Kto przyszedł Jen-- - Justin zaczął, ale przestał mówić, tak szybko jak spojrzał w górę i utkwił wzrok w wysokim, onieśmielającym czarnoskórym. 
-Oh - Justin uśmiechnął się zabawnie, a ja zmarszczyłam brwi zmieszana. 
Ale uśmiech zniknął tak szybko gdy oficer Brown podszedł do niego. Ostro popchnął Justina na ścianę. Przygwoździł go do niej i spojrzał śmiertelnie w jego oczy. 
-Oszalałeś? Po prostu powiedz dlaczego zrobiłeś to w tym czasie?! - oficer Brown wrzasnął, gdy jego łagodna i uprzejma postawa zmieniła się w szorstką. 
-Zrobiłem co? - Justin zapytał, rozszerzając oczy, nie przerywając kontaktu wzrokowego z nieznanym mężczyzną, posyłając mu zakłopotane spojrzenie. 
-Zabiłeś tą blondynkę i zostawiłeś jej ciało w lesie! - zadrwił chłodno, zaciskając uścisk na kołnierzu Justina. Oh cholera, mówił o Chantelle. 
Naprawdę chciałam odepchnąć mężczyznę od Justina, ale za bardzo się bałam. Nawet nie mogłam poprawnie funkcjonować. To było jakby moje stopy były przyklejone do podłogi. Czułam się tak wrażliwa i słaba jakbym nie mogła nic zrobić, żeby mu pomóc. 
-Zabiłeś ją? - oficer Brown sapnął, po kilku chwilach ciszy, zmuszając Justina do odpowiedzi. Zerkając najpierw na mnie, a potem z powrotem na oficera, Justin odetchnął z lekkim rozdrażnieniem.
-Yeah, zabiłem - oznajmił, wywracając oczami. 
Stałam tam z otwartą buzią, gdy obserwowałam scenę, mającą miejsce przede mną. Czy on naprawdę powiedział mu, że zabił Chantelle? I dlaczego do cholery przewracał oczami na policjanta?! Co z nim nie tak? Palił zioło czy zrobił trochę dragów, podczas gdy był sam w moim pokoju, ponieważ do cholery na pewno działał tak jakby chciał coś rozgryźć. 
-Mówiłem ci, żebyś nie zabijał dziwek dla zabawy - oficer Brown wymamrotał, jad przesiąknął każde jego słowo, gdy Justin zaczął delikatnie chichotać. 
Co do cholery działo się teraz w głowie Justina?! On tylko się zaśmiał, co jest kurwa?! Naprawdę nie mogłam pojąć co się działo. Moje kolana były słabe i myślałam, że upadnę za sekundę. 
-MYŚLAŁEM, ŻE LEPIEJ CIĘ WYCHOWAŁEM! - oficer wrzasnął głośno, sprawiając że uniosłam brwi w szoku. O czym on mówił?
-Bądźmy szczerzy, nikt nie będzie tęsknił za tą dziwką - Justin zachichotał, gdy twarz oficera zezłościła się jeszcze bardziej. Justin upadł na głowę czy co? Czemu próbował go rozwścieczyć?
-Więc dlatego ją zabiłeś? Tylko dlatego, bo nikt nie będzie za nią tęsknił?! - właściwie to nie wiedział, że to ja zabiłam tą sukę. 
-Yup - Justin powiedział obojętnie, pstrykając 'p'. Naprawdę chciałam walnąć go pięścią w twarz. Pewnie, cieszyłam się, że wziął na siebie całą winę, ale czemu do cholery został oskarżony jako pierwszy? Jestem pewna jak cholera, że nie chcę zobaczyć jego dupy w więzieniu. 
Oficer Brown tylko potrząsnął głową, gdy jego oczy pokazały czyste rozczarowanie. Puszczając uścisk na kołnierzu Justina, zrobił krok w tył. 
-Przykro mi, okej? - Justin przeprosił, robiąc krok w stronę mężczyzny, lecz się cofnął. Co się dzieje? Czemu Justin przepraszał? Byłam bardziej niż zmieszana. 
-Zawsze tak mówisz - oficer powiedział, marszcząc czoło. 
-Ale mam to na myśli! - Justin wyrzucił ręce w powietrze - Bardzo, bardzo przepraszam tato - powiedział zdesperowanym tonem.

Czekaj?

Co?

PRZERWA.

Proszę przewinąć. 

"Bardzo, bardzo przepraszam tato"

bardzo przepraszam tato

przepraszam tato

tato

TATO?!

-Jeśli znowu zabijesz, upewnij się, że nie zostawisz zwłok w lesie - oficer Brown westchnął, a Justin szybko pokiwał. Byłam jedyną, która nie ogarniała co się dzieje?
-Dzięki - Justin uśmiechnął się i przytulił mężczyznę, zanim obrócił się w moją stronę. 
-Spójrz... - Justin wskazał palcem na mnie - To moja dziewczyna - powiedział, a ja lekko się uśmiechnęłam, rumieniąc się. 
-To ta, o której mówiłeś? - oficer Brown powiedział, unosząc brwi, szeroki uśmiech pojawił się na jego twarzy - Jest piękna - powiedział, na co spaliłam buraka. Czemu ten nieznajomy mnie komplementował i czemu rozmawiał z Justinem o mnie i czemu do cholery Justin nazwał go tatą i czemu czemu czemu?
-Wiem - Justin pokiwał w zgodzie, na co spuściłam głowę z nadzieję, że włosy zakryją moją czerwoną jak pomidor twarz.
Przerywając niezręczną ciszę, która nas ogarnęła, oficer Brown klepnął Justina w ramię, zanim wybełkotał do niego 'dobry wybór'
-Więc... - westchnął - Muszę już wracać do pracy, ale obiecuję, że kiedyś was odwiedzę - oficer Brown ogłosił, zbliżając się do drzwi. Otwierając je, odwrócił się, rzucając w moją stronę ciepły uśmiech - Pa Jenny - po tym wyszedł.
Gdy drzwi zamknęły się za nim, poszłam do salonu, zanim opadłam na białą, skórzaną kanapę. Justin poszedł za mną. Podnosząc moje nogi, usiadł na kanapie i usadowił je na swoich kolanach. 
-Chcesz porozmawiać, prawda? - wymamrotał, wpatrując się w białą ścianę przed nim. Gdy nie odpowiedziałam, odetchnął głęboko, pocierając swoją twarz dłońmi - To mój tata, wiesz - stwierdził. 
-No co ty, Sherlocku - zadrwiłam, mrużąc na niego oczy. 
-I również tata Chrisa - powiedział, ignorując mój aktywny komentarz.
-Jak może być twoim tatą skoro jest czarny? Nie jestem rasistką, ale to przecież niemożliwe, prawda? zapytałam, ciekawość znów przejęła nade mną kontrolę.
-To długa historia - odwrócił głowę, wzdychając. 
-Mam czas - ucichłam, podnosząc się na łokciach. 
- To było tak... - zaczął, a ja mogłam wyczuć ból w jego brązowych, hipnotyzujących oczach - Mój tata...mój prawdziwy tata - - pochmurniał, jego oczy pokazywały czystą nienawiść, gdy mówił - Zniszczył wszystko - zniżył głos do szeptu, spuszczając głowę. 
-Justin... - wymamrotałam - Nie musisz mi tego mówić jeśli-- - próbowałam go zatrzymać, gdy zdałam sobie sprawę, że to nie był dla niego przyjemny temat do rozmowy, ale przerwał mi.
-Nie, muszę. Kocham cię. Musisz wiedzieć wszystko o mojej przeszłości, jeśli masz być częścią mojej przyszłości - uparł się, wpatrując głęboko w moje oczy i potrząsając głową. 
Powietrze wokół nas stało się gęste, gdy niekomfortowa cisza wtargnęła do pomieszczenia. Czułam się jakbym miała tonę kamieni w brzuchu. Po prostu chciało mi się wymiotować. Myślałam o wszystkich możliwych rzeczach, które mogły się przydarzyć małemu Justinowi. Chciałam wiedzieć dlaczego oficer Brown wychowywał go zamiast jego prawdziwego biologicznego taty. I co jego tata zniszczył? Co zrobił mojemu chłopakowi? I co z jego mamą? Umarła? Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że nigdy wcześniej nie mówił mi o swojej rodzinie. Podkoczyłam w miejscu, gdy usłyszałam jak Justin odchrząknął. 
-Mój tata znęcał się fizycznie nad moją mamą, mną i moim młodszym rodzeństwem. Pamiętam, że kiedy miałem 8 lat, widziałem jak tata bije moją mamę. Podbiegłem do nich i próbowałem go powstrzymać. Dlatego, tego dnia skończyłem w szpitalu - powiedział monotonnie, bez żadnych uczuć, na co jęknęłam głośno w szoku. 
Coraz więcej łez wypełniało moje oczy i wiedziałam, że wkrótce je uronię. Jak mężczyzna mógł zrobić to swojej własnej rodzinie, własnym dzieciom? Przypomniałam sobie jak zawsze mówiłam, że nienawidzę moich rodziców, zanim mój tata odszedł, ale teraz kiedy słyszę te straszne rzeczy o jego rodzinie, czuję się jak kompletna idiotka za 'nienawidzenie' moich rodziców. Moi rodzice nie byli tacy źli w porównaniu do jego ojca.
-Był alkoholikiem? - szepnęłam. Mam na myśli, że nie można bić swoich dzieci i żony na trzeźwo, prawda?
-Nie. Nie był uzależniony od niczego - zadrwił, śmiejąc się niewesoło. 
-Ale...ale, ale dlaczego robił takie okropne rzeczy? - moje oczy rozszerzyły się z niedowierzeniem, mój głos zniżył się do szeptu, kilka łez spłynęło po moich policzkach. 
-Chciał nas kontrolować. Chciał, żebyśmy się go bali. Chciał byś szanowany. Wszystko co powiedział było słuszne, a jeśli kiedykolwiek próbowałeś się z nim kłócić, bił cię. Tak po prostu. Chciał kontrolować wszystko i wszystkich wokół niego, a jeśli ktoś z nas próbował być nieposłusznym, upewniał się, że zostaniemy ukarani - powiedział głęboko, gdy ciasno zamknął oczy. 
Chwytając jedną z jego dłoni, pogłaskałam ją delikatnie swoim kciukiem, na co otworzył ponownie oczy, dając mi mały uśmiech, jego oczy pokazywały ból. 
-Jestem tu i słucham - lekko ściskając jego dłoń, zachęciłam go do kontynuowania.
Przeczesując swoję seksowne włosy drugą ręką - wyglądał niezwykle gorąco, tylko mówię - westchnął  - I po tym jak wróciłem ze szpitala, myślałem ze może przestanie, ale nigdy tego nie zrobił. Chciałem go tylko powstrzymać przed krzywdzeniem mojej mamy i rodzeństwa, ale wiedziałem, że byłem zbyt mały i słaby by to zrobić - schował usta do środka, jego oddech był wolny i głęboki. 
Kilka łez spłynęło po mojej twarzy, gdy słuchałam załamującego się przede mną chłopaka. Wszystko wokół mnie oczekiwało aż Justin stanie się niewidzialny, gdy dałam mu moją niepodzielną uwagę. 
-Dlaczego twoja mama go nie zostawiła?
-Bo za bardzo się bała, że może nas znaleźć i zabić. Powiedział jej, że jeśli kiedykolwiek spróbuje go zostawić, przywiąże ją do krzesła i zabije dzieci na jej oczach - powiedział przez zaciśnięte zęby. 
Byłam bardziej niż zszokowana. Nie mogłam powstrzymać łez i chciałam tylko mocno przytulić Justina. Ale nie mogłam tego zrobić, ponieważ moje ciało odmawiało posłuszeństwa, Nie mogłam nawet ruszyć palcami przez moment. 
-Ja i Chris zawsze byliśmy najlepszymi przyjaciółmi i zawsze siedzieliśmy obok siebie w klasie. I wiesz, pewnego dnia Chris zaczął rozmawiać o swoim świetnym tacie, że jest policjantem i jak bardzo go kocha. Cholera, tak bardzo mu zazdrościłem - wymamrotał, zaciskając szczękę, jego oczy błyszczały się od łez - Tamtego dnia, kiedy wróciłem do domu - łza spłynęła po jego policzku, ale szybko ją wytarł - Złapałem mojego tatę jak bije mojego braciszka, który miał wtedy tylko 6 lat. Szybko wyszedłem z domu i prosto pobiegłem do domu Chrisa. Niekontrolowanie płakałem, a kiedy jego tata otworzył drzwi, po prostu wpadłem w jego ramiona. Mocno mnie przytulił i zabrał mnie do swojego domu. Wtedy powiedziałem mu o tym co się działo, a on obiecał, że coś z tym zrobi - wyszeptał drżącym głosem, splatając nasze ręce. 
-Co się wtedy stało? - zapytałam wstępnie, nie odważając się podnieść głos ponad szept. 
-W zasadzie zabrał nas od niego. Pozwolił mi, mamie i rodzeństwu mieszkać w jego domu z nim, jego żoną i Chrisem. Powiedział mojemu ojcu, że go aresztuje jeśli jeszcze raz się do nas zbliży - wyjaśnił, delikatnie kiwając głową. 
-Czy kiedykolwiek próbował do was wrócić? - przełknęłam gulę, z nadzieję że nie powiedziałam czegoś niewłaściwego. 
-Yeah, yeah próbował, ale pan Brown natychmiast go aresztował na 3 miesiące...jako ostrzeżenie. 
-Ale jak to się stało, że tak po prostu może aresztować ludzi? - zapytałam z zaciekawieniem, podnosząc nasze ręce i delikatnie całując kilka miejsc. 
-Jest ich szefem. Prowadzi tutaj cały departament policji - wzrusyzł ramionami, jakby to nie było nic wielkiego. 
-Wow - rozszerzyłam oczy - A wie, że jesteś płatnym mordercą?
-Yeah, zawsze mnie kryje - uśmiechnął się słabo. 
-Ale dlaczego to robi? Nie tak, że nie chcę, żeby to robił, ale--
-Ponieważ wyświadczyłem mu przysługę - przerwał mi, złączając usta w cieńką linię. 
-Przysługę? - naprawdę chciałam wiedzieć. Jego historia była tak dramatyczna i nieprawdopodobna, że po prostu chciałam znać każdy szczegół. 
-Judith, jego żona, została zamordowana trzy lata temu. Wiedział kto to zrobił, ale nie miał wystarczających dowodów, żeby go zamknąć. A ja mogłem zauważyć, że chciał jego śmierci. Ale on nie mógł go zabić, ponieważ jest policjantem i mógłby być wylany jeśli by to zrobił. Po prostu wiedziałem, że muszę mu powiedzieć kim jestem - mówił powoli, nie przerywając silnego spojrzenia pomiędzy nami - Wtedy zabiłem dla niego faceta, a on obiecał zawsze mi pomagać i kryć mnie. 

-To jest...umm...erm...Naprawdę nie wiem - nie mogłam znaleźć słów. 
-Yeah, wiem co masz na myśli. To wszystko jest popieprzone - zachichotał nisko. Próbował śmiać się, żeby pozbyć się bólu, który tylko badziej mnie zasmucał. 
-Czy Paige, Ashley,Liam, Chris albo Zayn wiedzą o tym? - zapytałam ściszonym tonem. 
-Wiedzą co? - Justin odchrząknął. 
-O tym, że zabijasz ludzi - stwierdziłam, mocno przygryzając dolną wargę. 
-Nie, tylko Chris wie, bo traktuję go jak brata, wiesz. Mówię mu wszystko - odpowiedział ochrypłym głosem, oblizując usta. 
-Więc pan Brown wychowuje cię jakbyś był jego własnym synem? - zapytałam, trochę zafascynowana hojną osobą jaką był pan Brown. Było mi bardzo przykro z powodu, że stracił żonę. Nie zasługiwał na to, tym bardziej, że był dobrym człowiekiem. 
-Yeah. Dla mnie on jest moim prawdziwym tatą, nie ten biologiczny. Był przy mnie przez prawie jedenaśnie lat. Nauczył mnie jak się golić, jak flirtować z dziewczynami, jak prowadzić samochód i każdej soboty zabierał mnie na traning kickboxingu, ponieważ wiedział jaki byłem pełen temperamentu i, że byłem w potrzebie by się trochę rozluźnić - zaśmiał się, uśmiechając się prawdziwie, gdy przypomniał sobie rzeczy, które pan Brown dla niego zrobił - Jest wspaniały - dodał, gdy błysk szczęście pojawił się w głębi jego oczu. 
Wykorzystując okazję kiedy był szczęśliwy, pochyliłam się, przysuwając usta delikatnie do jego ucha. 
-Kickboxing? - odetchnęłam erotycznie do jego ucha i praktycznie zauważułam jego formującą się wypukłość. Chciałam tylko zabrać jego myśli i myślałam, że był to świetny sposób - To tak tak taaaaak seksowne - szepnęłam uwodzicielsko do ucha, lekko je przygryzając. 
Niski jęk uciekł z jego ust w kształcie serca i wiedziałam, że robię dobrą robotę. Uśmiechnęłam się do siebie, mentalnie klepięc się w ramię. 
-Oh, proszę - położyłam dłoń na jego udzie, niebezpiecznie blisko jego krocza - Pokaż mi kilka ruchów - przesunęłam rękę w boleśnie powolnym tempie w górę jego uda. 
-Oh, pewnie! - szeroko się uśmiechnął, gdy zeskoczył z kanapy, chwytając moją dłoń i przyciągając mnie do siebie. Zapiszczałam z radości, klaszcząc w dłonie w oczekiwaniu. Uśmiechął się jak pięciolatek, tak jakbyśmy nie rozmawiali o strasznej przeszłości. 
-Więc...to jest przednie uderzenie...-- to jest ukośne uderzenie-- to jest górne uderzenie, a to kaczka i uderzenie - natychmiastowo zaczął pokazywać mi kilka ruchów, wyrzucając pięści w powietrze, gdy obserwowałam w strachu. Wyglądał absurdalnie seksownie, jak przygryzł wargę, a jego włosy unosiły się i opadały, gdy skakał z jednej stopy na drugą - Uderzenie kolanem jest jednym z moich ulubionych ruchów. Wyobraź sobie, że tutaj jest klatka piersiowa przeciwnika - Justin uniósł kolano do niewidzialnej klatki i odszukując ją obiema rękoma, przyciągając wyobrażony cel, w dół na jego kolana - To pozycja obronna - spojrzał na mnie swoimi złoto-brązowymi oczami i oh tak pociągającymi - Kładziesz łokcie pod kątem 90 stopni wzdłuż swojego ciała z rękoma przed twoimi ramionami i pięściami na przeciwko brody. Będziesz mogła poczuć klatkę swoimi bicepsami - wyjaśnił jak specjalista. 
-A jak ty-- - próbowałam o coś zapytać, kiedy nagle usłyszałam dzwoniący odgłos z góry. Mój telefon - Zaraz wrócę, okej? - spojrzałam na niego przepraszająco, na co pokiwał głową. 
Biegnąc po schodach do sypialni, wyciągnęła Andersona z torebki. 
-Halo? - powiedziałam do urządzenia po chwyceniu go, bez sprawdzania danych rozmówcy. 
-Oh mój Boże! Jenny! - głos sapnął. Moje serce ścisnęło się boleśnie słysząc znajomy głos. Dokładnie wiedziałam kto to był. 
-Isabella?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz