sobota, 5 października 2013

Rozdzial 38. 'Bipolar.'

-Isabella? - powiedziałam przełamanym szeptem. 
-Jenny! Próbowałam się do ciebie dodzwonić od tygodni! Czemu nie odbierałaś? Wszystko w porządku? Co się stało? - powiedziała szybko i mogłam stwierdzić po tonie jej głosu, że łzy spływały jej po twarzy.

Pozostając przez chwilę w ciszy i słuchając jej cichego szlochu na drugim końcu linii, poczułam się rozdarta. Nie wiedziałam co powiedzieć i jak mogłam w możliwy sposób wytłumaczyć jej sytuację, w której obecnie jestem. Nie mogłam przecież powiedzieć 'nie martw się, nie mogłam odebrać, bo zostałam porwana, nic wielkiego. I oh, przy okazji nawet spotykam się z facetem, który mnie porwał', 
prawda?

Tak myślałam. 

Zanim wymyśliłam co mogłabym jej powiedzieć, usłyszałam kroki zbliżające się do mnie. Spoglądając w górę, Justin stał ze zmieszaniem wymalowanym na jego twarzy. Przechylając głowę na bok, skrzyżował ramiona luźno na klatce piersiowej.

-Kto to? - wyszeptał. 
-Halo?! Jenny?! - usłyszałam zdesperowany głos Isabelli, wydobywający się z 
urządzenia. 

Byłam sparaliżowana. Nie mogłam odpowiedzieć. Po prostu stałam z pustym wyrazem twarzy. Nie miałam pojęcia co powiedzieć lub jak się czuć w tej sprawie. To było jakby mój mózg i serce zdecydowały się wyłączyć i zostawić mnie samą. Byłam beznadziejna i przestraszona. Telefon w mojej dłoni potrząsnął się gwałtownie przez moje drżące palce. Bałam się, że go upuszczę. 

Nagle Justin podszedł bliżej, wyciągając mnie z moich myśli. 
-Daj mi to - gdy to powiedział, wyrwał telefon z mojego uścisku. 
-Jus--! - próbowałam, ale zanim mogłam powiedzieć jego imię, wyszedł z pokoju, zostawiając mnie w szoku. 
Ale nieważne jak bardzo próbowałam iść za nim i zobaczyć co zamierzał zrobić, nie mogłam. Moje nogi były zamarznięte i niezdolne do ruchu. Moje ciało było wiotkie i zmęczone przez presję w jakiej byłam od kilku tygodni. Moja głowa pulsowała, a łzy wypełniały moje ciężkie oczy. 

Nigdy nie zapomniałam o mojej siostrze, ale jeśli mam być szczera, próbowałam zapomnieć o niej i o mamie. Możesz pomyśleć, że to po prostu głupie i okrutne, ale wyjaśnię dlaczego próbowałam wypchnąć rodzinę z dala od moich myśli. 

Po wszystkim w co wciągnął mnie Justin, chciałam po prostu zapomnieć ją i mamę, ponieważ myślałam, że nigdy już nie usłyszę ich głosów i ich nie zobaczę. 
Myślała, że jeśli o nich zapomnę, zapomnę również złe rzeczy, które przydarzyły mi się, po czym kontynuowałam życie z Justinem. Zachowuję się jakby wszystko było okej i normalne, ale rzeczywistość przyszła i uderzyła mnie szybciej niż się spodziewałam. A teraz Justin rozmawiał z moją siostrą. 

Czekaj, co?!

Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że Justin właśnie rozmawiał z Isabellą. 

Moja siostra rozmawia teraz z facetem, który mnie porwał. 

Najświętsza Matko Boska. 

Zanim mogłam cokolwiek zrobić, Justin wkroczył z powrotem do pokoju. Zbliżając się do mnie, umiejscowił telefon w mojej dłoni i dał mi lekkiego całusa w usta.
-Twoja mama i Isabella przychodzą na kolację - powiedział łagodnie, odwracając się na piętach i podchodząc do drzwi. Nie powiedział tego, prawda? Tylko żartował, tak? To był tylko chory żart, prawda?!

Prawda?!

-Co?! - wrzasnęłam, zatrzymując go. Odwracając się na piętach, obdarował mnie ciepłym uśmiechem i podszedł do mnie. Biorąc moją dłoń w swoją, splótł je ze sobą. Wpatrując się w moje oczy z adoracją, pocałował moje czoło w próbie uspokojenia mnie. Otwierając usta, żeby coś powiedzieć, przerwałam mu. 
-Dlaczego do cholery to robisz?! - krzyknęłam z niedowierzaniem, moje oczy się rozszerzyły i zaszkliły.
-Robię co? - uniósł brwi, mówiąc poważnie. Otwierając usta by coś powiedzieć, nie mogłam bo kontynuował - Zmierzam się z rzeczywistością?
Moje usta zacisnęły się mocno w cienką linię. Potraktowałam go, kiedy pierwsze łzy delikatnie spłynęły po mojej bladej twarzy. 
-Boję się - wyszeptałam łagodnie.
Justin przeniósł nasze dłonie do swoich pulchnych ust i pocałował każdą ich kostkę.
-Czego? - zapytał spokojnie. 
-Nie zaakceptują cię - przygryzłam wargę, wpatrując się głęboko w jego złoto-brązowe oczy. 
-Czemu tak myślisz? - zapytał zmieszany, dzięki czemu pomyślałam, że uderzę go za bycie tak głupim. Jakby moja mama i Isabella zgadzały się, żebym umawiała się z porywaczem i nie zapominajmy o czymś - zabójcą. 
-Jesteś zabójcą - powiedziałam na jednym wydechy, mrużąc na niego oczy i potrząsając głową nie dowierzając. 
-Ty też - stwierdził łatwo, na co przełknęłam gulę. Miał rację. Też jestem zabójcą - I jak do cholery się domyślą, że zabijam ludzi? - zmarszczył brwi w zakłopotaniu, jego oczy były pełne zdezorientowania. 

Dobrze, punkt dla niego. Jak mogli się dowiedzieć, że zabija? Ale co do cholery powiedział im przez telefon? O czym rozmawiali i jak przedstawił się Isabelli?
Milion pytań nawiedzało mnie, gdy wpatrywałam się w mężczyznę przede mną, który sprawił, że czuję, że żyję. Nie wiem co bym bez niego zrobiła. W dziwny sposób, uzupełnia mnie. Nie mogę powiedzieć, że go kocham, ale jest w nim coś specjalnego, czego nigdy nie chciałabym opuścić. Nie mogłabym sobie wyobrazić przyszłości bez niego i wiedziałam, że zrobiłabym dla niego wszystko. 
-O czym rozmawiałeś z Isabellą? - zapytałam, uwalniając nasze dłonie z uścisku i przeniosłam ręce do klatki piersiowej, osłaniając się przed zimnem, które nie było nawet obecne. 

Wzdychając, Justin podszedł bliżej i położył ręce na moich ramionach.
-Proszę, nawet nie puszczaj moich rąk. To boli - szepnął, przejeżdżając dłońmi w dół moich ramion, odnajdując moje dłonie i splatając je ponownie ze swoimi. 
Oblizując moje spierzchnięte usta, wierciłam się niekomfortowo na stopach. Nie chciałam go zranić moim zachowaniem. Spoglądając w jego brązowe oczy, zobaczyłam ból migoczący w ich głębi, który sprawił, ze moje serce złamało się na malutkie kawałeczki. 
Stając na palcach, chwyciłam jego usta w delikatny pocałunek, pokazując mu jak mi było przykro przez moje działanie. Ale krótko po tym oderwał się ode mnie, powodując u mnie cichy jęk niezadowolenia. Czułam gęstniejące powietrze wokół nas. 

-Zapytała mnie kim jestem i czy wszystko z tobą dobrze, wiesz. I powiedziałem jej jak mam na imię i, że jestem twoim chłopakiem. Wtedy zadała mi tysiąc pytań i zaprosiłem ją na kolację i powiedziałem, że wszystko jej wyjaśnimy - powiedział delikatnie. 
-Ale co zrobimy? Nie możemy powiedzieć jej prawdy, prawda? - wymamrotałam, spoglądając w dół na nasze dłonie przez krótką sekundę, zanim ponownie utkwiłam w nim swój wzrok. Jak w ogóle mogłam kiedykolwiek puszczać jego dłonie. Czasami nienawidzę swojego ciała za poruszanie się bez mojego pozwolenia. 
-Skłamiemy - powiedział zwyczajnie, wzruszając ramionami. Sprawił, że to wyglądało tak łatwo, kiedy w rzeczywistości było wręcz przeciwnie. Ale musiałam mu zaufać i uwierzyć, że wszystko będzie w porządku. 
-Nie martw się, poradzę sobie - pochylił się, zanurzając swoje usta w moich i swoim dotykiem przerzucając mnie do świata czystej miłości i bezpieczeństwa. Jego miękkie, różowe i pulchne usta masowały moje miłościwie, przez co poczułam, ze moje serce trzepocze ze szczęścia. 
Mógł doprowadzić mnie do złości, niekontrolowanego gniewu i szczęście w ułamek sekundy. To było dziwne, ale był jedynym, który utrzymywał mnie zdrową na umyśle. 

Oddając pocałunek, zacisnęłam uścisk naszych splecionych dłoni. Czułam jakbym miała się rozpłakać, bo po prostu nie mogłam uwierzyć w to jaka byłam szczęśliwa przez  to, że mam kogoś takiego jak Justin. Wiem, że ma małe wady, kocham go w sposób jaki jest. 

Kocham?

Nie, nie kocham, prawda?

Nie, nie, nie, nie kocham. To niemożliwe. 

Albo?

 Nie powiedziałam, że go kocham ze względu na jego wady, prawda?

Prawdą jest, że...

Powiedziałam to. 

Kocham go. 

Ale jak to się stało, że jestem tego nagle pewna? Zaledwie kilka minut temu myślałam zupełnie inaczej. Gubię się. Ale może to było tylko chwilowe? Kto powiedział, że będę czuła to samo jak skończymy się całować?
Justin przestał mnie całować, gdy nie ruszałam już swoimi ustami, ale jego usta utrzymywały się jeszcze na moich. Nie zdawałam sobie sprawy, że już nie współpracowałam. 
Otwierając oczy, spojrzał uważnie na moje niepewne, najwyraźniej próbując dostrzec co czuję. Ostatecznie, wycofując swoje usta z moich, zmarszczył brwi.
-Co się stało? - szepnął, wypuszczając moje dłonie i obejmując moją twarz. 
-Co się stało? Co się stało? Co się stało? - zadrwiłam z niego, strzepując jego ręce z mojej twarzy - Co jeśli nic mi nie jest, tylko po prostu nie chcę cię całować, huh? - rzuciłam się na niego. Woah, co do cholery się ze mną dzieje?! Po prostu nie mogłam zatrzymać słów opuszczających moje usta. Nie miałam na myśli nic z tego co powiedziałam, to były bzdury. Ale czemu robię się taka bipolarna?
Może tak się zachowuję, bo jestem przerażona faktem, że zobaczę moją mamę i siostrę za kilka godzin, a teraz potrzebuję wyżyć się na Justinie. 
-Co się kurwa z tobą dzieje, kobieto? - spojrzał na mnie z otwartą buzią i rękoma wyrzuconymi w powietrze. Patrząc w jego oczy, zobaczyłam w nich słaby ślad bólu. 

Dobra robota Jenny.

Clap, clap.

Znowu go ranisz.

Suka. 

Tak, nazwałam się suką. 

Ale zamiast przeproszenia i powiedzenia mu, że nie miałam na myśli tego co powiedziałam, moja nagła złość przejęła kontrolę nad moim ciałem i odepchnęłam go ostro. 
-Nie podnoś na mnie kurwa głosu! - krzyknęłam, chociaż tego nie zrobił. Po prostu chciałam się uderzyć za to, że tak się zachowuję. 
-Chyba sobie ze mnie żartujesz! - Justin warknął rozbity, kładąc obie swoje dłonie na głowie we frustracji, jego oczy pokazywały niedowierzanie i ból - Czemu kurwa tak się zachowujesz?!
-Czemu nie możesz się kurwa zamknąć?- skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej, unosząc brwi. Czy ktoś mógłby wylać mi trochę kwasu na głowę, żebym przestała gadać bzdury?
-Jenny? - Justin powiedział łagodnie, podchodząc bliżej. Nie mogę uwierzyć jak słodki potrafi być bez względu na fakt, że krzyczałam na niego bez żadnego powodu. 

Ugh po prostu go zlekceważ. Skąd do cholery pochodzi ten głos?

Powiedz mu, że jest brzydki. Zamknij się!

Zerwij z nim. ZAMKNIJ SIĘ W KOŃCU!

Albo jeszcze lepiej... zabij go. 

Głos wyśmiewał się ze mnie i nie mogłam sobie z tym poradzić z wyjątkiem krzyczenia ze zdenerwowania. Nie pamiętam, żeby moja podświadomość była tak niegrzeczną suką. 
-ZAMKNIJ SIĘ KURWA! - wrzasnęłam głośno na głos, ale Justin musiał pomyśleć, że mówiłam do niego, ponieważ następną rzeczą jaką zrobiłam było popchnięcie go na  ścianę. 
Oddychając w moją szyję, spowodował kilka zimnych dreszczy biegnących wzdłuż mojego kręgosłupa.
-Zbij mnie.
Mimo, że byłam bardzo pobudzona, moje ciało postanowiło ruszyć się wbrew mojej woli i odepchnąć go od siebie. 

-Zostaw mnie - powiedziałam nagle, gdy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi - Są tutaj - wyszeptałam do siebie, rozszerzając oczy w szoku - Dlaczego tu są? Nie powinni przyjechać za godzinę czy coś? - zapytałam zdesperowanym głosem. Mój nastrój zmienił się z wściekłego do przerażonego i niepewnego, gdy złapałam jego bluzkę na ramiączkach, zaciskając na niej uścisk. 
-Nie wiem - zadrwił lekceważąco i odepchnął moje ręce od niego. 

Dobra robota Jenny. 

Teraz jest na ciebie zły. 

-Będzie zabawnie - uśmiechnął się złośliwie, na co zmarszczyłam brwi. 
-Co masz na myśli? - zapytałam, mój głos nie wykraczał poza szept. Co on sugeruje?
-Nie będzie przyjemnie - mrugnął do mnie, zanim odwrócił się i wyszedł z pokoju, a następnie schodami w dół. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz