piątek, 31 maja 2013

Rozdział 17. 'You can't have what's not yours.'

Jak powinnam to zacząć? Mam zacząć uwodzicielsko się przed nim rozbierać czy po prostu tam stać i czekać, aby on wszystko zrobił? Skakałam dookoła i wyrzuciłam kilka ciosów nogą w powietrze, jak jakiś kickboxer, by jakoś te emocje ze mnie zeszły. Zaskoczył mnie dźwięk mojego telefonu, wskazujący, że mam nową wiadomość. Ja pierdole. Zaczynałam nienawidzić Andersona. Chwyciłam go i przesunęłam palcem po ekranie, odblokowując go.

Od Nieznany do Jenny:
Czekam.

Od Jenny do Nieznany:
Czekasz na co?

Od Nieznany do Jenny:
Na ciebie.

Od Jenny do Nieznany:
Nie wiem co z tobą jest nie tak, ale moim jedynym marzeniem jest to, byś mi dał dziś wieczorem święty spokój.

Od Nieznany do Jenny:
Wszyscy mamy marzenia, które nigdy się nie spełniają, prawda?

Miałam przeczucie, że on dzisiaj w nocy przyjdzie. To znaczy, kogo oszukiwałam? On już tu był, a ja zbyt bałam się, że mógłby przeszkodzić mi i Danowi w naszej 'wielkiej nocy'. Musiałam wiedzieć, czy on coś planował.

Od Jenny do Nieznany:
Czy ty próbujesz mi powiedzieć coś, o czym powinnam wiedzieć?


Torturer's POV:

Spojrzałem na niego, po czym mój telefon zawibrował. 

Od Jenny do Nieznany:
Czy ty próbujesz mi powiedzieć coś, o czym powinnam wiedzieć?

Ponownie na niego spojrzałem, uśmiechając się i odpisałem na wiadomość.

Od Nieznany do Jenny:
Może.

Od Jenny do Nieznany:
Cholera, nie wkurwiaj mnie! Po prostu mi to kurwa teraz powiedz!

Zaśmiałem się, kiedy przeczytałem jej wiadomość. Jakie to maleństwo było zadziorne.

Od Nieznany do Jenny:
Damy raczej nie powinny przeklinać.

Usłyszałem jak warknęła za drzwiami, na co zaśmiałeś się cicho do siebie. Odwróciłem głowę, by ponownie spojrzeć na niego.

-Patrz i ucz się. Nie możesz mieć tego, co nie jest twoje.- Potrząsnąłem jego ramieniem, po czym podszedłem do okna i schowałem się za zasłonką.

Jenny's POV

Od Nieznany do Jenny:
Damy raczej nie powinny przeklinać.

Czy on sobie kurwa robił ze mnie jaja? Ugh! Cicho warknęłam, po czym rzuciłam telefon na podłogę. Jeśli on myślał, że odpowiem mu na to gówno, to się grubo mylił. Bo nie mam zamiaru.

Wracając do poważnego zadania: Wzięłam głęboki wdech, po czym otworzyłam drzwi. Teraz albo nigdy.

Wyszłam z łazienki i myślałam, że Dan będzie siedział na łóżku, ale nikogo tam nie było. Kiedy usłyszałam ciche jęki, odwróciłam głowę i zobaczyłam krzesło, stojące naprzeciwko łóżka. Moje oczy się rozszerzyły. Dan był do niego przywiązany, a jego usta były zaklejone.

-Co do cholery?- Powiedziałam, podbiegając do niego.

Chwyciłam tą taśmę na jego ustach, desperacko próbując ją oderwać. Dyszałam, kiedy para silnych rąk oplotła mnie wokół talii i rzuciła na łóżko, przyciskając mnie do niego. Kiedy otworzyłam oczy (które wcześniej ze strachu zamknęłam), mój wzrok spotkał oczy  mojego prześladowcy. Były one całe ciemne i głęboko się we mnie wpatrywały. Walczyłam, by wydostać się z jego uścisku, ale nie ważne jak bardzo próbowałam go od siebie odepchnąć, nawet nie ruszył się o milimetr. Spojrzał w dół i przejechał wzrokiem przez moje całe ciało, które było prawie nagie.

Jedną ręką przytrzymywał moje dłonie nad głową, a drugą przejechał po mojej buzi, na co dreszcze przeszły po całych moich plecach. Jego palce wędrowały po moim ciele, pomiędzy moimi piersiami, wzdłuż brzucha, aż zatrzymały się na krawędzi moich majtek. Bawił się ich gumką, kiedy olśniło mnie, co właśnie ma się wydarzyć.

-Nie.- Wyszeptałam, trzęsąc głową.

Bez udzielania mi jakiejkolwiek odpowiedzi, jednym palcem ściągnął je, zsuwając je powoli z moich nóg. Nadal trzymając moje ręce, odwrócił głowę i rzucił nimi w Dana.

-Proszę.- Wymamrotałam pomiędzy płaczem, kiedy łzy spływały mi po policzkach.

Nie wierzę, że byłam w takiej sytuacji. On chciał mnie zgwałcić. A ponieważ świat nienawidzi mnie tak bardzo, mój chłopak siedział naprzeciwko.

Kolanami rozchylił moje uda, robiąc dla siebie dostęp. Odsunął suwak od jeansów, po czym ściągnął je w dół wraz z bokserkami. Zamknęłam oczy, wiedząc, że co niedługo się stanie.

I nawet nie zwlekając sekundy, wszedł we mnie bardzo mocno, powodując, że moje całe ciało wygięło się. Bez litości i cholernie gwałtownie pchał mnie swoją długością znowu i znowu, co sprawiało, że płakałam z bólu. Jak on mógł mi to zrobić? Ból, który zadał mi fizycznie i psychicznie był najgorszą rzeczą, jaką doświadczyłam w moim dotychczasowym życiu.

Ruszając się we mnie, lekko się uniósł i zaczął przyśpieszać z każdą sekundą. Całe łóżko się trzęsło od siły, jaką w to wkładał. To nie tak wyobrażałam sobie mój pierwszy raz. Straciłam moją kartę dziewictwa w gwałcie. Gwałtownie wkładał i wyciągał swoją całą długość. Wkładał i wyciągał, wkładał i wyciągał, wkładał i wyciągał. Wchodząc głębiej, przyśpieszał z każdym pchnięciem, na co jęk wydobył się z moich ust. Robił to, dopóki jęk zadowolenia nie opuścił jego ust, a on pozwolił swemu ciału spaść bezwładnie na moje.

Kiedy w końcu wyciągnął swojego przyjaciela za mnie, nałożył jeansy i wstał z łóżka, a ja skuliłam się z bólu. Oddalając się ode mnie, spojrzał na Dana, którego oczy były napuchnięte a policzki wilgotne przez łzy, które uronił. 

Podszedł do Dana i wyszeptał coś do jego ucha. Lekko rozczochrał jego włosy, po czym wyszedł z pokoju.

Powoli, zwlekłam się z łóżka, po czym poczułam cholerny ból pomiędzy nogami. Starając się go jakoś ignorować, ostrożnie stąpałam, by podejść do Dana. Kiedy byłam już przy nim, zaczęłam odwiązywać go.

Kiedy już był wolny, natychmiast wstał. Nie martwiąc się o to, czy to mogło boleć, zerwał z ust taśmę.

-Wszystko okej Dan?- Zapytałam łagodnie.

Nim się mogłam zorientować, uderzył mnie w twarz. Gwałtownie objęłam ręką to miejsce na policzku.

Torturer's POV

Złapałem jago ramię i pochyliłem się. -Podobało się?- Wyszeptałem mu do ucha. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu, kiedy zobaczyłam jak jego oczy ściemniały. Kątem oka zobaczyłem Jenny, starającą się zrozumieć, co właśnie mu powiedziałem.

Nonszalancko podszedłem do drzwi, otworzyłem je i wyszedłem z pokoju. Zostawiłem je lekko uchylone i oparłem się o ścianę, nasłuchując. Nie mogłem pominąć jego reakcji na to co się stało. Może będzie płakał jak dziecko... oh chwila, on już to zrobił. Zaśmiałem się w duchu, myśląc o jego napuchniętych oczach i kilku łzach spływających po jego policzkach.

Nagle, usłyszałem jakiś głośny klaps.

-Dlaczego do cholery mnie spoliczkowałeś?- Usłyszałem ją krzyczącą.

-Zamknij mordę, albo zrobię to jeszcze raz.- Wychrypiał nieprzyjemnym głosem.

Pożałuje. Tego. Co. Zrobił.

Jenny's POV:

Czy ten drań postradał zmysły, czy co? Byłam wkurwiona. Nikt, a kiedy mówię NIKT, to znaczy, że naprawdę N.I.K.T nie ma kurwa prawa położyć na mnie swoich łap.

-Dlaczego do cholery mnie spoliczkowałeś?- Krzyczałam na niego, wściekła.

-Zamknij mordę, albo zrobię to jeszcze raz.- Wychrypiał, oczywiście był tak wściekły jak ja.

Przed chwilą zostałam zgwałcona i pierwszą rzeczą, którą mój 'perfekcyjny chłopak' zrobił, było spoliczkowanie mnie, a potem powiedzenie mi, bym zamknęła mordę? Czy ja byłam w jakimś pierdolonym filmie, czy co?

-Czy ty jesteś poważny? Przed chwilą mnie zgwałcili, a ty mnie bijesz?

-Oh, więc teraz seks jest dla ciebie 'gwałtem', tak?- Palcami zrobił znak cudzysłowu. 

-Co?- Zawołałam, zupełnie zdezorientowana.

-Zaplanowałaś to, prawda?- Powiedział przez zaciśnięte zęby.

-O czym ty mówisz?- Zadrwiłam, kładąc ręce na biodrach. Nigdy w życiu nie byłam tak wkurwiona i zmieszana jednocześnie.

-Całe to show, które właśnie zaprezentowałaś.- Powiedział stanowczo, oburzony.

-Show!?- Moja szczęka opadła.

-Kiedy on cię 'gwałcił', tak jak ty kurwa nazywasz pierdolenie się, przypomniałem sobie, gdzie go wcześniej widziałem. To był ten koleś, z którym gadałam przed klubem. Czy tamtej nocy z nim to planowałaś? Czy to powód, dla którego nawet nie uścisnął mojej dłoni na przywitanie? Zdradzałaś mnie z nim cały czas, prawda? Kiedy nie przyszłaś aż do tej 3 w nocy, byłaś w jego domu, nieprawdaż? Chciałaś się wyprowadzić z tej wioski. A ja powiedziałem nie. Wkurwiłaś się i zaplanowałaś całe to gówno. Pozwól mi coś przytoczyć, coś co mi powiedziałaś. 'Zemszczę się na tobie, za traktowanie mnie jak gówno. Za to, że mi nie wierzysz. Za to, że nigdy cię przy mnie nie było, kiedy cię potrzebowałam najbardziej. Kiedy z tobą skończę, będziesz błagał mnie o przebaczenie na kolanach. Zmieszam cię z gównem bardziej, niż ty zrobiłeś to ze mną. NOTUJ MOJE SŁOWA.' Yeah skarbie, zanotowałem je, ale jest kurwa pewny, że nie będę błagał cię na kolanach.- Powiedział, złość przejmowała nad nim kontrolę.


Trzymałam się za głowę, chodząc wokół pokoju i w tym momencie miałam gdzieś ból pomiędzy moimi nogami. -Jesteś chory, czy coś? To co mówisz jest-- -Zaczęłam, ale przerwał mi.


-Wynoś się.- Wskazał na drzwi, na co zatrzymałam się, kompletnie zszokowana. 


-Co?- Wrzasnęłam na niego, zirytowana.


-Dobrze mnie słyszałaś. Wynoś się.- Powtórzył, wskazując kciukiem na drzwi, nie łamiąc ze mną kontaktu wzrokowego.


-Gdybyś tylko wiedział.- Minęłam go, mój wzrok był wbity w podłogę.


Kiedy już prawie wyszłam, znów przemówił. -Czekaj.- Zatrzymałam się, ale nadal byłam do niego plecami.


-Jesteś teraz wolna.- Dokończył. Łza spłynęła po moim policzku, kiedy czułam, że moje serce właśnie się złamało na miliony małych kawałeczków.


Zamknęłam za dobrą drzwi i poszłam na dól, do salonu, padając na kanapę. Zwinęłam się w kłębek i zaczęłam wypłakiwać moje oczy.


-Dlaczego?- Zapytałam sama siebie. Dlaczego to przydarzyło się mnie? Dlaczego prześladowca wybrał mnie? Dlaczego Dan mi nie wierzy? Dlaczego się nie wyprowadziliśmy, kiedy już na samym początku miałam złe przeczucia? Dlaczego dzisiejszy wieczór wyszedł zupełnie inaczej, niż to planowałam? Dlaczego on mnie zgwałcił? Dlaczego ja? Boże, powiem mi DLACZEGO?



***



Otworzyłam moje oczy następnego ranka i wyciągnęłam ręce nad głowę, lekko się przeciągając. Plecy mnie kurewsko bolały. Kanapa zdecydowanie nie była zbyt dobrym miejscem do spania. Nie chcąc wstawać, zamknęłam ponownie oczy, by dalej pójść spać.


Jednak gwałtownie je otworzyłam, kiedy usłyszałam głośny hałas na górze.

______________________________________
o.m.f.g! spodziewalibyście się czegoś takiego? bo ja w życiu
matko, nienawidzę Dana, asdfghjhgfds, a Wy co o tym myślicie.

CO ZA ROZDZIAŁ, BIEDNA JENNY :'( *crying*

P.S. Jeśli jeszcze nie poleciliście innym tego tłumaczenia, to proszę, zróbcie to teraz. Dla mnie? Rozsyłajcie linki, komentujcie, WSZYSTKO :) ilysm.

P.S.2 WAŻNE! KILKA OSÓB ZMIENIŁO USERNAME NA TT I JEŚLI CHCECIE BYĆ DALEJ INFORMOWANI, TO MUSICIE MI NAPISAĆ!
@lovekidrauhl_x3 @aniakiewel @Hello_Sweetie69 @gor_ola

P.S.3 Trochę mi smutno, bo nie komentujecie :c

środa, 29 maja 2013

Rozdział 16. 'I was ready.'

Szczęka Dana opadła w szoku. Lekko potrząsnął głową z niedowierzaniem, po czym zaczął gdzieś iść do samochodu. W nanosekundzie do niego wsiadł i odjechał.

Kurwa!

Chyba sobie pomyślał, że będę chciała się wyprowadzić. Tak naprawdę nie chciałam tego zrobić, źle mnie zrozumiał. Nigdy nie chciałam, by poczuł, że go nie kocham i żeby myślał, że go zostawię. Bo nie miałam zamiaru. Kiedy mówiłam o przeprowadzce, nie mówiłam, że tego żałuję. Próbowałam powiedzieć ludziom, że może tata nadal by tu był, gdybym została w domu. Może wszystko potoczyło by się inaczej, ale nie żałuję, że się wyprowadziłam. Wręcz przeciwnie, to była najlepsza decyzja, jaką kiedykolwiek podjęłam.

Widziałam, jak jego samochód stawał się coraz mniejszy i mniejszy, aż w końcu zniknął. Uroniłam kolejną łzę, bo myślałam, że to będzie koniec naszego związku.


Ponownie spojrzałam na publiczność. -Kocham cię tato. Proszę obserwuj mnie i opiekuj się mną, tam z góry, liczę na ciebie. Pomóż mi podejmować właściwe decyzje. Dla mnie nadal tu jesteś. Bo jesteś w moim sercu tato i jeśli to teraz słyszysz... chcę ci powiedzieć, że przepraszam. Naprawdę przepraszam.- Wymamrotałam ostatnią część, czując, jakbym miała zaraz zemdleć.


-Dziękuję.- Powiedziałam, odchodząc. Potrzebowałam teraz trochę czasu by pobyć sama ze sobą. Mama i Isabella zaczęły za mną iść, ale pokazałam im ręką by tego nie robiły, więc zatrzymały się tam i skinęły głową. Wyglądały na lekko zmartwione.


Kiedy szłam w kierunku małego lasku z pobliży, odwróciłam się i zobaczyłam starego kolegę taty, stojącego w tym miejscu, gdzie ja byłam przed sekundą, oczywiście wygłaszając swoją przemowę. Szłam dalej, płacząc w ręce. Kiedy poczułam powiew zimnego wiatru na mojej skórze, wzdrygnęłam się. Oplotłam ręce wokół siebie, próbując jakoś się ogrzać. Nie zatrzymałam się, dopóki nie widziałam wokół samych drzew.


-Tato, słyszysz mnie? Czujesz mój ból? Dlaczego tato? Dlaczego zostawiłeś mnie tu samą? Mogłeś chociaż mnie ostrzec! Nie mam już siły! Potrzebuję cię tato! Jest mi tak cholernie przykro, że byłam najgorszą córką na całym świecie. Przepraszam cię tato... Mam nadzieję, że mi wybaczysz, bo ja sobie NIGDY nie wybaczę... Przepraszam tatusiu.- Krzyczałam, wycierając policzki z łez, mój głos rozbrzmiewał echem po lesie. Nie martwiłam się o to, że mój makijaż będzie zrujnowany. Przysłoniłam ręką usta, by stłumić moje głośne łkanie.


Kiedy nie zwracałam uwagi na otoczenie, poczułam parę rąk, oplatających mnie od tyłu, które mocno mnie przytuliły. Myślałam, że to był Dan, ale kiedy poczułam nieznane perfumy, wiedziałam, że to nie był on. Uwolniłam się z uścisku, zrobiłam krok do przodu i odwróciłam się. Wtedy moje oczy ujrzały mojego prześladowce. Patrzył na mnie słodko, jego ręce było lekko rozchylone.


Nie wiem czemu zrobiłam to co zrobiłam, ale potrzebowałam tego. Rzuciłam się na niego, moje ręce oplotły jego tors i wtuliłam się w niego mocno. Kiedy w końcu dotarło do niego co zrobiłam, odwzajemnił uścisk i czule mnie przytulił. Jego ręce były tak silne i zrobił dobrą robotę, ogrzewając mnie, bo powoli zamarzałam. Przytuliłam moją głowę do jego klatki. Zamknęłam oczy i wdychałam jego cudowny zapach. Nigdy nie czułam czegoś tak słodkiego, uwielbiam to, jak pachnie.


Kiedy uświadomiłam sobie, co tak naprawdę robiłam, moje oczy się otworzyły. Dość dziwną rzeczą było to, że ja nie chciałam dać mu odejść, tylko jeszcze mocniej się do niego przytuliłam. Nie chciałam, żeby mnie zostawił, bo czułam się tak... bezpieczna? Ręką pocierał moje plecy, próbując mnie pocieszyć. Nikt, uwierz mi, NIKT nigdy, nie poprawił mojego humoru tak szybko.


-Jenny!- Usłyszałam kroki, które robiły się coraz głośniejsze. Oderwałam się od NIEGO i rozejrzałam się, po czym zobaczyłam moją siostrą, podchodzącą do nas. -Martwiłam się. Wszystko okej?- Praktycznie oderwała mnie od mojego prześladowcy i rozłożyła ramiona, przytulając mnie.


-Yeah, wszystko dobrze, nie martw się.- Sztucznie się uśmiechnęłam.


-Chciałam ci powiedzieć, że ja i mama już jedziemy. A tak w ogóle, to kto to jest?- Wyciągnęła do NIEGO rękę, i (na szczęście) on ją uścisnął.


-Erm... to tylko kolega uhh... ze szkoły.- Powiedziałam, na co ona skinęła głową. Byłam taka szczęśliwa, że nie mogła go rozpoznać. Zesrałaby się, jeśli dowiedziałaby się, że to mój prześladowca i zarazem ten, kto zadzwonił dla niej po taksówkę, kiedy ją prawie zgwałcili.


Dzięki ci Boże, że nie musiałam tego wszystko tłumaczyć. -Też chyba pójdę do domu.- Wzruszyłam ramionami, patrząc na NIEGO. 'Dziękuję'- Powiedziałam bezgłośnie, a ON skinął głową. Złapałam moją siostrę pod rękę i zaczęłyśmy iść w stronę naszych samochodów.


I jeszcze raz, DZIĘKI CI BOŻE, że przyjechałam swoim samochodem. Dan chciał mnie zawieźć swoim, ale odmówiłam. Najlepsza decyzja kiedykolwiek.


-Wow.- Rozszerzyłam oczy, kiedy zobaczyłam pewien samochód* przede mną. 


To był chromowany Fisker Karma. TAK, jestem dziewczyną, ale cholera, ten samochód był zajebisty. Nie za bardzo interesuję się samochodami, ale nie odmówiłabym, gdyby ktoś mi taki podarował. Weszłam do mojego Range Rover'a. UGH. Nie to, że go nie lubię, ale był niczym w porównaniu z tamtym cudeńkiem.







Pomimo tego, że byłam wyniszczona i miałam ochotę się rozryczeć, jechałam w milczeniu. Kiedy spojrzałam w lusterko, zobaczyłam w nim coś błyszczącego. Na chwilkę odwróciłam głowę i rozpoznałam tego chromowanego Fisker Karma. Nie wiem do kogo ten samochód należał, ale ta osoba musiała mieć naprawdę dobry gust, jeśli chodzi o wybór samochodu.


Nagle coś w środku mnie zaczęło krzyczeć. Krzyczeć głośno, chyba z bólu/pragnienia? Coś w środku krzyczało, prosząc o papierosa. Powinnam kupić paczkę fajek, czy nie? TAK, powinnam. Nie uzależnię się znów... mam nadzieję.


'Tylko na dziś, przez co będę mogła się zrelaksować.'-Powiedziałam do siebie.


Dostrzegłam jakiś mały sklep i zjechałam z drogi. Zaparkowałam samochód i z niego wyszłam, kiedy chromowany Fisker Karma przyciągnął mój wzrok. Był zaparkowany zaraz za mną. Czy on mnie śledził? Nie zastanawiałam się nad tym dłużej i weszłam do sklepu, rozglądając się za czymś konkretnym. Wtedy je zobaczyłam. Podeszłam do kasy.


-Mogę ci pomóc?- Ekspedientka uśmiechnęła się do mnie.


-Poproszę paczkę papierosów.


-Które?- Wskazała różne rodzaje za sobą, a uśmiech nadal widniał na jej twarzy.


-Malboro poproszę.


-Czerwone?- Zapytała.


-Tak i te cienkie.- Powiedziałam, a ona podała mi paczkę i zapalniczkę, po czym zapłaciłam za nie.Wyszłam ze sklepu i podeszłam do samochodu z kluczykami, gotowa by go otworzyć, kiedy zobaczyłam, że drzwi były lekko uchylone. Nie mówcie mi, że zapomniałam ich zamknąć. Głupia ja.


Rozejrzałam się, by zobaczyć czy 'bóg samochodów' nadal tu był, ale niestety już chyba odjechał. Westchnęłam i otworzyłam drzwi. Miałam już zamiar wsiadać, ale zobaczyłam leżącą tam kartkę papieru. Wzięłam ją do ręki, rozwinęłam i przeczytałam.


Było tam napisane 'Masz wolny dzień. Nie będę ci już przeszkadzał. Ale nie czuj zbyt dużej ulgi, jestem wszędzie tam, gdzie ty jesteś, obserwując każdy twój krok... Dosłownie.' Nie wiem, czy powinnam się cieszyć, że mam 'dzień wolny', czy bać się, bo on właśnie potwierdził moje przypuszczenia, że mnie wciąż obserwuje. Ale wiedziałam jedną rzecz, muszę korzystać z tego dnia i delektować się każdą jego sekundą. Zacznijmy od Dana, nadal się muszę wytłumaczyć.



***



Otworzyłam drzwi i weszłam do domu. -Dan?- Powiedziałam na tyle głośno, że nawet gdyby był na górze, to i tak by mnie usłyszał.


-Salon.- Powiedział wprost.


Kiedy wracałam do domu, obmyślałam plan. Chciał go czymś zaskoczyć. Dać my coś specjalnego. Dać mu... siebie. Moją misią było zaciągnąć go jakoś do sypialni na górę, zmusić go, by czekał na mnie na łóżku, a wtedy ja pójdę przygotować się do łazienki.


Pobiegłam do salonu, gdzie Dan siedział na kanapie, oglądając TV. Rzuciłam się na niego, mocno go całując. Przesuwałam się tak, aż w końcu siedziałam na nim okrakiem. Na początku ze mną nie współpracował, ale po chwili wszedł w to i odwzajemnił pocałunek.


Przejechałam rękę między jego włosami, na co cichy jęk wydobył się z jego ust. Odsunęłam się i patrzyłam mu głęboko w oczy. 


-Nie chciałam cię zranić.- Pocałowałam go, po czym po chwili znów się odsunęłam. -Nie miałam zamiaru cię zostawić. Powinieneś wiedzieć, że nigdy nie byłabym w stanie zrobić czegoś takiego.- Znów złożyłam pocałunek na jego ustach, złączając nasze wargi na nieco dłużej niż wcześniej.


-Przepraszam. Źle mnie zrozumiałeś. Nie rozmawiałam o nas, to bardziej się odnosiło do mojego taty, że może... może jeśli bym została w domu, on by teraz jeszcze żył.- Pocałowałam go, starając się włożyć w ten pocałunek tak wiele emocji, jak się tylko dało, pokazując mu, że naprawdę mi było przykro. -I wiem, że muszę ci to jakoś wynagrodzić... więc przygotowałam dla ciebie małą niespodziankę. Chcesz, żebym dała ci ją teraz?- Bawiłam się jego włosami. 


-Zależy.- Powiedział, spoglądając w dół, próbując mnie olewać. Nadal był na mnie zły. Ale wiem, że ta niespodzianka sprawi, że Dan zapomni o wszystkim, co się dziś wydarzyło.


-Od czego?- Zapytałam.


-Co to jest.- Powiedział, a na jego twarzy nie było jakiejkolwiek emocji.


-Więc, pozwól, że wytłumaczę ci to w ten sposób... Ja plus ty plus nasze łóżko równa się niespodzianka.- Powiedziałam, na co jego głowa natychmiast się podniosła. Mam cię.


Dostał wskazówkę. Jego oczy były szeroko otwarte, a jego usta lekko rozchylone. -Ja... erm... Ja nie wiem, czy my myślimy... o tym samym- -Zaczął, ale mu przerwałam.


-Tak, myślimy o tym samym skarbie.- Powiedziałam wprost, po czym wstałam i wyciągnęłam do niego rękę. Widziałam to zaskoczenie na jego twarzy. Był taki słodki, kiedy nie był pewny co się wydarzy. Nawet wydawał się być lekko poddenerwowany. Chwycił moją dłoń i poprowadziłam go na górę, do naszej sypialni.


Faza pierwsza mojej misji-zaprowadzić go na górę. Zaliczona.


-Usiądź.- Wskazałam palcem na łóżko.


Zdjął buty, po czym usiadł na łóżku i oparł plecy o zagłówek. Lubiłam go takiego. Był tak podekscytowany, że tylko Ja, Ja i Ja mieliśmy nad nim kontrolę. Nad wszystkim, co się miało wydarzyć przez resztę nocy.


-Bądź cierpliwy i poczekaj na mnie. Muszę się ubrać w coś bardziej odpowiedniego.- Powiedziałam uwodzicielskim głosem, po czym podeszłam do szafy, wzięłam potrzebne rzeczy i weszłam do łazienki.


Moje ręce się trzęsły, kiedy ściągałam z siebie ubrania. Naprawdę się denerwowałam, ale coś mi podpowiadało, że to co robię, jest dobre i już w końcu na to przyszedł czas.  Kiedy stałam już przed lustrem w samym staniku i majtkach -które miałam zamiar zmienić na jakieś bardziej seksowne- zauważyłam, że muszę jeszcze ogolić nogi. Cóż, powiedziałam Danowi, żeby był cierpliwy, więc chyba się nie obrazi, jeśli zajmie mi to troszkę dłużej. To znaczy, robię to dla niego i tylko dla niego.


Wzięłam maszynkę i zaczęłam zajmować się moją prawą nogą, kiedy nagle telefon zawibrował. Podeszłam do niego i wzięłam go do ręki.


Od Nieznany do Jenny:

Co ty robisz?

Od Jenny do Nieznany:

Nie twój interes.

Od Nieznany do Jenny:

Cóż, nie bardzo mi się to podoba.

Od Jenny do Nieznany:

Cóż, nie bardzo mnie to obchodzi. A w ogóle to wiem, że jesteś moim prześladowcą.

Od Nieznany do Jenny:

Oh, teraz jestem TWOIM prześladowcą? Naprawdę chcesz to zrobić?


Okej, to było było żenujące jak cholera. 



Od Jenny do Nieznany:

Jeszcze raz-to nie twój interes. Zrobię cokolwiek zechcę.

Od Nieznany do Jenny:

Yeah ja też ;)

To mnie w chuj zmieszało. A mrugająca buźka pogorszyła to wszystko. Dlaczego on mi to powiedział? Szybko napisałam odpowiedź.


Od Jenny do Nieznany:
Co to miało znaczyć? Chcesz mi coś powiedzieć, czy coś?


Od Nieznany do Jenny:
Może... zobaczysz.


Prawdopodobnie chciał mnie tylko przestraszyć, więc zignorowałam ostatnią wiadomość i odłożyłam telefon, po czym zajęłam się moimi nogami.


Kiedy już skończyłam, zdjęłam swój stanik, rzucając go gdzieś na ziemie, po czym zdjęłam majtki. Chwyciłam czarny stanik Victoria Secret Fantasy i pasujące do niego majtki i założyłam je na siebie. Jeszcze raz spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i byłam zadowolona. Ta dziewczyna przede mną nie będzie już dłużej dziewicą. Chciałam dać Danowi wszystko, co tylko mam. Nie byłam w stu procentach pewna tego, czego robiłam, ale myślałam, że to jedyny sposób, by przywrócić ten ogień, który czuliśmy na początku naszego związku.


Byłam gotowa.


_______________________________________________
*samochód wyglądał tak:


Asdfghjkljhgfds piękny, prawda?


Podobał Wam się rozdział? Bo mi się go naprawdę fajnie tłumaczyło i w ogóle asdfghjklkjhgfdsdfghjk.

Przepraszam, że tak późno :c I nie wiem, czy jutro będę w stanie dodać rozdział, więc następnego spodziewajcie się raczej w piątek. PRZEPRASZAM, kocham Was.

komentujcie, kocham to czytać. xxx


P.S dwie osoby zmieniły username, jeśli chcecie być dalej informowane, to piszcie  
@lovekidrauhl_x3 & @Hello_Sweetie69

wtorek, 28 maja 2013

Rozdział 15. '...he was right.'

Odwróciłam się, myśląc, że zobaczę kim jest ten, kto mnie śledzi. Ale kogo ja oszukiwałam. Sądziłam... nie, nie, nie, WIEDZIAŁAM, że to był mój prześladowca. Nie wiedziałam skąd ma mój numer i to było strasznie irytujące. Był wszędzie tam, gdzie byłam ja, obserwując mój każdy krok. Błądziłam wzrokiem z rogu w róg, ale za cholerę go nie widziałam.

Od Nieznany do Jenny:
Nie widzisz mnie? hm, cóż, przynajmniej ja mogę popatrzeć na ciebie.

Skuliłam się, strach sprawił, że zaczęłam się trząść. Niepewnie zdjęłam słuchawki, po czym oddałam broń jakiemuś facetowi, który tu pracował.

-Chodźmy.- Powiedziałam, podchodząc do Dana i chwytając go za rękę, kierując go do wyjścia, ale zaledwie po 4 krokach zatrzymał mnie.

-Czemu? Nie chcesz jeszcze sobie postrzelać?- Zmarszczył brwi.

Nawet gdybym chciała, to ten psychol mnie obserwował, o czym Dan oczywiście nie wiedział, więc musiałam coś wymyślić.

-T-t-ty musisz iść d-d-do pracy! Nie chcę, byś był spóźniony przeze mnie.- Wzruszyłam ramionami, modląc się w duchu, by kupił tą słabą wymówkę.

-Oh?- Spojrzał na zegarek. -Masz rację. Lepiej się zbierajmy.

DZIĘKI CI BOŻE.


***


-Zjedź na pobocze.- Powiedziałam, na co Dan spojrzał na mnie.

-Czemu?

-Bo pracujesz tutaj?- Wskazałam na sklep przed nami.

-No i?- Uniósł brwi, czekając na wyjaśnienie.

-Zjedź na pobocze, albo ominiesz zakręt.- Dodałam, chowając kosmyk włosów za ucho.

Zatrzymał się i spojrzał na mnie tak, że jego wzrok wypalał dziurę w moich oczach.

-Możesz mi powiedzieć, dlaczego chciałaś bym się tu zatrzymał?- Dan zapytał, trochę zmieszany.

-O matko, no bo będziesz w końcu mógł iść do pracy!- Jęknęłam. Jego ciemnobrązowe oczy nadal wpatrywały się we mnie, co wyglądało straszne.

-Ale co z tobą? Muszę cię odwieźć do domu.

-Nie, nie musisz. Umiem chodzić.- Wtrąciłam.

-Ale--- -

-Żadnych ale. Dojście do domu nie zajmie mi długo, a odrobina świeżego powietrza mi nie zaszkodzi.- Uśmiechnęłam się, gładząc rękę jego policzek, po czym dałam mu buziaka.

-Niech będzie.- Mruknął, posyłając mi półuśmiech.

Wyszłam z samochodu, delikatnie zamykając za sobą drzwi. Dan zrobił to samo, po czym podszedł do mnie, oplótł swe ręce wokół mej talii, przyciągając mnie tak blisko, jak to tylko możliwe.

-Więc, jak było?- Jego głos drgał. Denerwował się, ale dlaczego?

-Ale co?- Powiedziałam. Położyłam dłonie na jego klatce, po czym przejechałam nimi do ramion, aż dotarłam do szyi, bawiąc się końcami jego włosów.

-Nasz dzień... moja niespodzianka... wszystko.- Odpowiedział, patrząc w niebo. On był taki uroczy, kiedy się denerwował. Nie widzę go w takim stanie zbyt często.

Rękoma chwyciłam jego głowę i opuściłam ją tak, by patrzył na mnie. Pochylając się, dałam mu słodkiego buziaka. -Było idealnie.- Palcami poczochrałam jego włosy, na co słodko się uśmiechnął.

Chwycił moją głowę i kiedy miałam już coś powiedzieć, pocałował mnie. Czułam, jak uśmiecha się. To chyba najlepsze uczucie, jakie można przeżyć. IDEALNIE.

Odchyliłam się lekko, po czym delikatnie go od siebie odsunęłam, ale on złapał mnie za biodra i ponownie do siebie przyciągnął, topiąc mnie w kolejnym pocałunku. 

-JA- buziak -NIE- buziak -CHCĘ- buziak -IŚĆ- buziak -DO- buziak -TEJ- buziak -PRACY- buziak. Wymawiał pomiędzy kolejnymi, słodkimi całusami.

Odchyliłam się, a kiedy znów chciał mnie przyciągnąć, zrobiłam krok w tył. -Wystarczy, naprawdę musisz już iść.- Powiedziałam, poganiając go.

-Ale ja nie chc--- -

-Przestań! Musisz.- Przerwałam mu surowym głosem.

-Okej.- Spojrzał w dół, po czym ostatni raz musnął moje usta i wszedł do sklepu.



Schodziłam w dół ulicy, idąc w kierunku mojego domu. Ściągnęłam z nadgarstka jakąś gumową bransoletkę i związałam nią włosy w niedbałego kucyka. Nagle poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Dlaczego teraz? Dlaczego muszę teraz myśleć o tacie? Przymknęłam powieki, próbując powstrzymać łzy.

Kiedy tak szłam, patrzyłam w ziemię i byłam zupełnie gdzie indziej, ale ocknęłam się, kiedy na kogoś wpadłam, przez do przewróciłam się. 

-Oh, przepraszam.- Chłopak z papierosem w ustach przeprosił, wyciągają do mnie rękę. Chwyciłam ją, a on pomógł mi wstać.

-Przepraszam, to była moja wina.- Powiedziałam, nieśmiało patrząc na patrząc na papierosa. Miała na niego taką ochotę... Upsss, nie powiedziałam wam. Kiedyś paliłam, ale przestałam, kiedy poznałam Dana. W sumie to kazał mi to rzucić. Naprawdę nie chciałam do tego wracać, ale pragnienie było tak duże...

-Nic cię nie boli?- Zapytał zaniepokojony, na co potrząsnęłam głową.

-Nah, wszystko jest okej, ale... um... masz może jeszcze jakiegoś papierosa?- Niepewnie zapytałam, kręcąc się na piętach. To było tak żenujące. Nigdy wcześniej nie wiedziałam, jak niezręcznie jest prosić kogoś obcego o fajke.

-Oh, yeah oczywiście.- Powiedział, sięgając do kieszeni, po czym wyciągnął z niej paczkę i podał mi ją. Wyciągnęłam jednego papierosa i włożyłam go do ust.

-Tutaj.- Trzymał wyciągniętą zapalniczkę, odpalając mi papierosa. Podziękowałam mu i znów zaczęłam iść w stronę domu. Wypuściłam idealne kółko z dymu. Wow, nadal wiedziałam jak to robić. Brałam duże buchy, łapczywie wciągając szkodliwą substancję do płuc, po czym powoli ją wypuszczałam. A potem, nawet nie widząc dlaczego, zaczęłam płakać.

Nie mogłam już dłużej powstrzymywać łez. Strzelanie tak naprawdę odstresowało mnie tylko na 10 minut. Nie wiedziałam czemu przez ostatnie dni byłam tak emocjonalna. Byłam chodzącym bałaganem. Wzięłam kolejnego bucha, kiedy mój telefon zaczął wibrować. Kurde, to już mnie powoli wkurwiało. Rozmyślałam nad wyrzuceniem tego telefonu, by mieć w końcu święty spokój. Wdychając dym, jednocześnie przeszukiwałam swoją torebkę, aż w końcu znalazłam moją komórkę. Palcem odblokowałam ekran.

Od Nieznany do Jenny:
Palisz papierosa, płacząc. Co jest?

Od Jenny to Nieznany:
Na chuj się tym w ogóle przejmujesz?

I w ciągu ułamka sekundy mój smutek zamienił się w czystą złość. Czemu mój prześladowca był miły? Najpierw, dał mi spisać ten arkusz, a teraz martwi się o mnie!? Nic kurwa z tego nie rozumiem.

Od Nieznany do Jenny:
Powiedz mi.

Jeśli on myślał, że będzie mnie kontrolował, a ja mu powiem o tym wszystkim, no to był w zajebiście dużym błędzie. To mnie tak denerwowało. Więc, zrobiłam to, co zawsze robiłam, by się uspokoić. Wyżywałam się na moim telefonie.

-Anderson, jesteś głupi! Dlaczego po prostu nie możesz zignorować jego wiadomości? O Boże! Serio? Czy on naprawdę myśli, że powiem mu o śmierci taty? ZA ŻADNĄ CHOLERĘ. Więc, zwyczajnie NIE ODPISZĘ temu psycholowi. Niech sobie to zanotuje gdzieś!- Krzyczałam w telefon, czując się trochę lepiej. Przyłożyłam papierosa ponownie do ust i zaciągnęłam się mocno, myśląc, że dym jakoś pozwoli mi się zrelaksować i to rzeczywiście podziałało.

Przerażona, otworzyłam oczy, kiedy sobie coś uświadomiłam.

Chwila. Czekajcie. O mój święty Boże! Pierdolić. Moje. Życie.

Przerażona spojrzałam w telefon. 'Palisz papierosa płacząc. Co jest?' Przeczytałam to jeszcze raz. ON mnie widzi. A ja byłam sama. Wiedziałam, że nie mogę już uciec. Miałam wspaniały dzień, a teraz wszystko się spierdoliło.

Mój telefon ponownie zawibrował w mojej ręce, przez co prawie go upuściłam. Umarłabym, gdyby Andersonowi coś się stało. Przełknęłam głośno, po czym otworzyłam wiadomość.

Od Nieznany do Jenny:
Dziękuję, że mi powiedziałaś. Krzyczałaś wystarczająco głośno.

Głupia ja, głupia ja, głupia ja, GŁUPIA JA! Lekko uderzyłam się po głowie, przeklinając pod nosem. Wyrzuciłam peta, po czym wpatrywałam się w ekran. Nie miałam pojęcia, co odpisać. Moje ręce się trzęsły, kiedy próbowałam coś wymyślić. W ogóle powinna odpisywać? Może to był koniec tej rozmowy i jeśli odpiszę to będzie tak naprawdę zbędne?

Podskoczyłam, kiedy mój telefon znów zaczął wibrować i tym razem upadł na ziemię. Szybko go podniosłam i zaczęłam oglądać, szukając jakiś rys. Odetchnęłam z ulgą, kiedy nic nie znalazłam.

Od Nieznany do Jenny:
Przestań tak gapić się w ten telefon i po prostu idź do domu. Nie przyjdę do ciebie.

Nie wiem czemu, ale ufałam mu. Wiedziałam, ze jeśli powiedział, że nie przyjdzie-nie zrobi tego. Więc natychmiast zaczęłam maszerować w stronę domu.


 ***


-Ja i tata często się kłóciliśmy i naprawdę tego żałuję.- Spojrzałam na tłum ludzi, a oczy wypełniły mi się łzami. -Zawsze byłam dla niego 'synem, którego nigdy nie miał'. Zawsze chciałam być chłopakiem, bo uważałam że byli fajniejsi od dziewczyn. Tata nazywał mnie 'Jey'.- Poczułam dziwne ukłucie w sercu, po czym uśmiechnęłam się przez łzy. 

Rozglądałam się i zobaczyłam płaczącą mamę, pocieszającą moją siostrę, która też cicho łkała. Ten widok złamał mi serce. Nawet na policzkach Dana zobaczyłam spływające łzy.

-Pewnego dnia, kiedy razem wyszliśmy, ja jako uparta i bardzo pobudzona dziewczynka, zdecydowałam się wspiąć na drzewo. Ale to nie było zwykłe drzewo. Było najwyższe, jakie widziałam w moim krótkim, 8-letnim życiu. Powiedziałam sobie, że jeśli na nie nie wejdę, będę największym kutasem na świecie.- Zakryłam usta, kiedy słowo 'kutasem' je opuściło. 

Czy ja przeklinałam na pogrzebie mojego taty? A ponieważ życie mnie nienawidzi, tłum przede mną zaczął chichotać, przez to wszystko było jeszcze bardziej żenujące. Ale musiałam kontynuować moją przemowę, więc ponownie przemówiłam. 

-Ja... Ja przepraszam... umm... więc, gdzie skończyłam... oh yeah... tata mówił mi, że nie powinnam tego robić, bo to zbyt niebezpieczne i mogę spaść... ale zignorowałam go i pobiegłam do drzewa... resztę możecie sobie wyobrazić... skończyłam w szpitalu ze złamaną ręką.- Mama i Isabella uśmiechnęły się. Też się zaśmiałam, po czym zaczęłam patrzeć na tłum ludzi przede mną. 

Wtedy zauważyłam kolesia, ubranego na czarno, który patrzył w dół i unikał jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego ze wszystkimi. Nie widziałam jego twarzy, ale wydawał się być znajomy. Był ubrany cały na czarno, więc prawdopodobnie był kimś z rodziny. Kto oprócz rodziny i przyjaciół taty wiedziałby o tym, że tata umarł? 

Ale nie miałam czasu, by nad tym myśleć, musiałam kontynuować przemowę.- Więc, widzicie... miał rację... I parę tygodni temu... on- on-- Zaczęłam się jąkać, wiedząc, że najgorsza cześć nadchodzi. -Wyprowadziłam się od rodziców, a on próbował mnie zatrzymać. Powiedział że jest zbyt wcześnie i to nie jest bezpieczne... że powinnam poczekać... i.... i... i- Spojrzałam na Dana, kiedy łzy spłynęły po moich policzkach. -...miał rację.

______________________________________
BAM! mamy piętnastkę, jak Was się podobało? xx

jedna osoba zmieniła username na tt, więc jeśli nadal chcesz być informowana/ny, napisz w komentarzu. :)


autorka powiedziała, że Was bardzo kocha :') tak jak i ja. 
ily x

poniedziałek, 27 maja 2013

Rozdział 14. 'I knew you would be good at this.'

-Już wróciłam.- Krzyczałam, kiedy weszłam do domu. Dan natychmiast przybiegł do mnie, podekscytowany.

-Wreszcie!- Uśmiechnął się szeroko, po czym pomógł mi ściągnąć kurtkę i mnie do siebie przytulił.

-Szykuj się! Chcę opuścić dom tak szybko, jak to możliwe.- Pocałował mnie w czoło.

-Jak to możliwe, że się tak jarasz wyjściem na zakupy?- Zachichotałam.

-Oh, nie jaram się. Chcę cię tylko uszczęśliwić. Jak ci minął dzień?- Odwiesił moją kurtkę na wieszak.

-Był wyczerpujący.- Mruknęłam, wydymając usta.

-Oh, moje słodkie kochanie, chcesz coś zjeść przed wyjściem?- Zapytał, na co potrząsnęłam głową. -Więc, szykujmy się.- Rzucił w moją stronę chłopięcy uśmiech, sprawiając, że poczułam dziwne uczucie w brzuchu. On był tak kochany.

Stojąc przed moją szafą, szukałam czegoś na siebie. Założyłam moje martensy, a do nich białe skarpetki do kolan i luźny, różowy sweter. Moje włosy były lekko kręcone, więc ich nie wiązałam i nałożyłam trochę różu na policzki.

-Słodko.- Dan oblizał usta, kiedy zobaczył mnie na górze schodów, czekając na dole.


-Chodźmy już.- Zawstydzona spuściłam głowę, przeszłam obok niego i otworzyłam drzwi. Po sekundzie był obok mnie, złapał mnie za rękę i zaprowadził do swojego Range Rover'a, pomagając mi do niego wsiąść.


***



-O, zobacz!- Wykrzyczałam, wskazując palcem na piękną, czarną sukienkę -idealną na pogrzeb- wiszącą na manekinie na wystawie. -Tego szukam!- Ucieszona, ciągnęłam go za rękę do tego pięknego, malutkiego butiku.


Szłam prosto do sukienki, chwyciłam ją i weszłam do przymierzalni.


-Kochanie, zaczekaj.- Dan szedł za mną, ale zasunęłam zasłonkę od przymierzalni przed jego twarzą. Słyszałam, jak jęknął, a potem parsknął śmiechem. Ściągnęłam ciuchy i powoli nałożyłam na siebie aksamitny materiał. Pasował idealnie. Wiedziałam, że była to sukienka, którą kupię.


-Podoba ci się?- Powiedziałam, wychodząc z przymierzalni, stojąc przed Danem w sukience.


-Bardzo.- Spojrzał z góry na dół na moje ciało, po czym wskazał palcem, bym się obróciła. Zrobiłam to, o co mnie poprosił.


-Ta sukienka jest tak elegancka. Po prostu IDEALNA na pogrzeb. Jest dla mnie stworzona, nie uważasz? Czuję się tak szykownie w niej.- Ciągnęłam.


-Yeah.- Dan uśmiechnął się, kiwając twierdząco głową.


Weszłam ponownie do przymierzalni z szerokim uśmiechem na mojej twarzy. Ta sukienka była cudowna, ale pewnie cholernie droga. Chwila, ile ona kosztuje? Sprawdziłam cenę i moje emocje w sekundzie opadły. Smutna, zaczęłam powoli ściągać sukienkę. 2.190 dolców to chyba za dużo i wiedziałam, że Dan prędzej zjadłby szkło, niż zapłaciłby mi za tą sukienkę. Stojąc przed lustrem tylko w białym staniku i pasujących do niego majtach, założyłam na łydki moje skarpetki i uśmiechnęłam się do mojego odbicia. Wyglądałam jak striptizerka. 


Nagle ktoś odchylił zasłonkę i wszedł do przymierzalni, delikatnie za sobą ją zasuwając. Po chwili wpatrywania się w siebie, przemówiłam.


-Co do cholery ty tu robisz? Wynoś się.- Oznajmiłam, ale on nadal tam stał, oblizując usta.


-Ja pierdole Jenny, wyglądasz tak...- Zatrzymał się w połowie zdania, podziwiając widok. -... seksownie.- Odetchnął, podchodząc bliżej. Ujął w dłonie moje policzki i patrzył mi prosto w oczy, pełen pożądania.


-Chciałbym cię mieć tak ubraną w łóżku.- Szepnął uwodzicielsko, wywołując dreszcze wzdłuż mojego kręgosłupa. O kurwa. Pochylił się tak, że czułam jego oddech na moich ustach.


-Pocałuj mnie już.- Poprosiłam go, a on szybko wykonał moją prośbę. Całował mnie delikatnie, będąc strasznie czułym. Ruszając naszymi ustami w synchronizacji, rękoma oplotłam jego tors, natomiast jego dłonie nadal spoczywały na moich policzkach. Kiedy bardziej i bardziej pogłębialiśmy pocałunek, on wędrował dłońmi po moich ramionach. W końcu chwycił ramiączko od mojego stanika, powoli je zsuwając. Kiedy miał zamiar zrobić to samo z drugim, dźwięk mojego telefonu -informujący mnie o nowej wiadomości- przerwał nam. Kończąc pocałunek, Dan jęknął zirytowany, bo wiedział, że nasze małe show właśnie się zakończyło.


Pochylając się, przeszukałam torebkę, po czym wyciągnęłam z niej telefon i przejechałam po nim palcem, odblokowując go.


Od Nieznany do Jenny:

Nie.

Od Jenny do Nieznany.

Co nie? kim jesteś?

Od Nieznany do Jenny:

Naprawdę chcesz się pieprzyć w przymierzalni?

Nie wiedziałam kto to był, ale miał rację. To było by obrzydliwe i w ogóle nie odpowiednie jak na mój pierwszy raz.


O Boże. Niemożliwe. Ja pierdole. Czekajcie. Kurwa.


Dlaczego ten ktoś wiedział, że Dan był ze mną w tej przymierzalni i że robiliśmy to co robiliśmy? Ktoś mnie obserwował. Popchnęłam Dana na bok i wyjrzałam z przymierzalni, ale nikogo nie widziałam.


-Ummm Jenny?- Dan zaniepokojony spojrzał na mnie.


-Uhhh... Dan powinniśmy już iść, albo inaczej nie znajdę odpowiedniej sukienki na pogrzeb.- Podkreśliłam każde słowo, ponownie wsuwając ramiączka na swoje miejsce. 


Sięgnęłam po mój sweter, zakładając go na siebie tak szybko, jak tylko mogłam. Wsuwając martensy, ostatni raz spojrzałam w lustro, po czym chwyciłam sukienkę, odsłoniłam zasłonkę i wyszłam z przymierzalni.


-Jenny!- Dan krzyczał, po czym chwycił mój nadgarstek, zatrzymując mnie. -Co się do jasnej cholery dzieje?- Patrzył na mnie, jakbym była obłąkana.


-Nic... Po prostu chodźmy.- Olałam go, przełykając. Odwróciłam się na piętach, ponownie idąc w kierunku wyjścia, ale znów mnie zatrzymał.


-Nie chcesz kupić tej sukienki?- Uniósł brew.


-Chcę, ale jest za droga.- Wymamrotałam ze sztucznym uśmiechem, patrząc w dół, na buty.


-Nie, chwila, ile kosztuje?- Zapytał łagodnie, podnosząc mój podbródek.


-2.190 dolców.- Zacisnęłam powieki.


-W sumie...- Zaczął, na co otworzyłam jedno oko. Drapał się po brodzie, udając zamyślonego. -... czemu nie?- Wyrwał mi sukienkę z ręki, abym jej nie odkładała i udał się do kasy.


Szłam za nim jak zagubiony szczeniak. -Nie, jest za droga!- Chwyciłam za jego rękaw, próbując go zatrzymać.


-Cicho.- Powiedział. Zapłacił za sukienkę, po czym wyszliśmy z butiku, sprawiając, że oniemiałam.


-Proszę skarbie.- Trzymał przede mną torebkę, ale nie mogłam go od niej wziąć.


-Skarbie, powiedziałem, że chcę cię dziś uszczęśliwić.- Uśmiechnął się. -Z resztą, jak zawsze. Byłaś taka szczęśliwa, kiedy miałaś na sobie tą sukienkę. Jest dla ciebie stworzona, sama to powiedziałaś, więc po prostu ją weź. To prezent ode mnie dla ciebie.- Jedną rękę głaskał mój policzek, a w drugiej nadal trzymał torebkę. Niepewnie ją wzięłam. -Dobra dziewczynka.- Powiedziała, po czym poklepał mnie po głowie, jakbym naprawdę była jakąś smarkulą.


-Dziękuję.- Stanęłam na palcach i dałam mu buziaka w policzek.


-Tutaj.- Wskazał palcem na swe usta. Znów stając na palcach, dałam mu całusa.


-Co?- Zapytał mnie, kiedy tak staliśmy tak w milczeniu. 


-Czy ty nie zauważyłeś że... eh, nieważne.- Wyrwałam moją rękę z jego uścisku i zaczęłam iść przed siebie.


-Nie, powiedz mi.- Ścisnął mnie uspokajająco za rękę.


-Wiesz... chodzi o to, że... to znaczy... traktujesz mnie jak małą dziewczynkę, jakbyś był moim tatą, lub coś takiego... czasami... w sumie to zawsze... yeah.- Wymamrotałam. 


-Bo wiesz, ty jesteś moją małą dziewczynką. Czuję, że muszę cię bronić przed tym okrutnym światem. Nigdy bym sobie nie wybaczył, gdyby cokolwiek ci się stało.- Oznajmił, na co zmarszczyłam brwi.


Oh, w sumie, to już mi się coś stało, ale ty nic z tym nie zrobiłeś.


-Nadal nie jesteś szczęśliwa?- Zapytał, kiedy doszliśmy do jego Range Rover'a.


-Huh?- Spojrzałam na niego.


-Ale jest okej, bo nadal mam coś w planach, co na pewno sprawi, że się uśmiechniesz.- Dodał, uśmiech widniał na jego twarzy.


-A co to jest?- Przechyliłam głowę na bok, po czym otworzyłam drzwi od pasażera.


-Niespodzianka, niespodzianka.- Powiedział i wszedł do samochodu.


-No weź, powiedz mi. Co to jest?- Zapytałam, siedząc już obok niego.


-Nope.- Powiedział potulnie.


-Jesteś podły.- Wydęłam wargi, krzyżując ręce na piesiach.


Chwycił moją rękę, ale natychmiast ją wyrwałam, udając obrażoną.


-Nie dotykaj mnie.- Wysyczałam, powstrzymując chichot.


-Skarbie, nie mogę ci powiedzieć. Wtedy to nie będzie niespodzianka.- Spojrzał w tył, kiedy wyjeżdżał z parkingu.


-No to co, ale ja chcę wiedzieć. Misiuuuuuu powiedz mi.- Chciałam go udobruchać.


-Sprawiasz, że to jest tak cholernie trudne.- Przejechał ręką po włosach, ciągnąc za ich końcówki.


-Bardzo ładnie proszę.- Naciskałam, na co Dan westchnął.


-Jesteś tak upartą dziewczyną. Nie powiem ci, więc nie próbuj mnie podejść, bo ci to nie wyjdzie, ale zaufaj mi, to będzie tego warte.- Tłumaczył, więc po chwili sobie już odpuściłam.


-Dobra.- Powiedziałam, kiedy smutek pojawił się w moich oczach.


-Okej, dam ci podpowiedź. Będziesz mogła się tam odstresować.


Hm, to brzmi kusząco.


-Okej, poczekam. Lepiej, żeby było warto.


-Będzie.- Potwierdził pewnie.



***



-Niemożliwe!- Krzyknęłam podekscytowana.


-A jednak, skarbie.- Ukazał swój piękny, promieniejący uśmiech.


-To. Jest. Niesamowite.- Zaczęłam.


-Tak jak ja.- Lekko zachichotał, na co uderzyłam go w ramię.


-Chodźmy do środka.- Złapał mnie za rękę i prowadził do budynku. Przez całą drogę miałam na twarzy uśmiech. Nie mogłam się doczekać, do będzie dalej.

Kiedy w końcu dotarliśmy do strzelnicy, w zachwycie patrzyłam na trenujących ludzi. To było tak fascynujące. -To jest świetne.- Uśmiechnęłam się do Dana, przytulając go.


-Sekundka.- Zostawił mnie samą, podczas gdy oglądałam to, co działo się przede mną.


-Masz, załóż to.- Odwróciłam się i zobaczyłam, że trzyma w ręku parę słuchawek. -Daj pomogę ci.- Nałożył słuchawki na moje uszy.


-Czekaj, po co mi one?- Zapytałam, lekko je odchylając.


-Ponieważ będziesz strzelać.- Powiedział, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na cały świecie. Podał mi broń, którą cały czas trzymał w dłoni, a której ja nie zauważyłam.


Zszokowana, otworzyłam szeroko oczy. -C-Co?- Jęknęłam, nie spuszczając wzroku z pistoletu.


-To jest idealny sposób, byś zapomniała o całym stresie. Nieważne co teraz cię dręczy, to pójdzie w zapomnienie. A poza tym, po tym jak straciłaś tatę, myślałem, że to może być dobrą odskocznią.- Wzruszył ramionami, posyłając mi półuśmiech.


-Daj mi broń.- Poprosiłam, nakładając słuchawki, po czym zwróciłam się w kierunku manekinów. Bezmyślnie wycelowałam broń i strzeliłam w jednego z nich. Moja szczęka opadła. Co? W jego głowie była wielka dziura. Odwróciłam się do Dana. -Widziałeś to!?- Krzyczałam tak, że prawie mogłam usłyszeć swój krzyk, pomimo słuchawek na moich uszach. Oczy Dana były szeroko otwarte i powoli skinął głową.


-Yeah.- Powiedział bezgłośnie.


Przekręciłam głowę, by ponownie spojrzeć na manekina i wycelowałam broń w jego głowę. Chciałam się upewnić, że to nie był jakiś fuks. Strzeliłam, a kula przeszła prosto przez jego czoło. Potem wycelowałam w jego klatkę piersiową i znów strzeliłam. Pocisk przeleciał idealnie przez serce. Chyba naprawdę byłam w tym dobra, a co najlepsze dawało mi to tyle radości.


Wycelowałam w brzuch manekina, a kiedy już miałam strzelać, poczułam wibracje w mojej kieszeni.


-No kurwa!- Wykrzyczałam.


Położyłam pistolet na małej półce przede mną i wyciągnęłam telefon z kieszeni. Miałam nową wiadomość.


Od Nieznany do Jenny:

Wiedziałem, że będziesz w tym dobra.


______________________________________

Jak Wam minął weekend bez WETO, tęskniliście? 

Co myślicie o rozdziale? PISZCIE, chcę wiedzieć :))

P.S. Pierwszy raz, ktoś napisał, że jest #teamDan, LMAO
P.S.2. Klaudka, kc.


jak chcecie być informowani piszcie tu w komentarzu, lub w zakładce informowani :)