sobota, 5 października 2013

Rozdział 44. "Calm your tits."

-Co zrobił?! - Paige i Ashley krzyknęły w tym samym czasie, zszokowanie błysnęło w ich szeroko otwartych oczach. 
-Shh! - pomachałam ręką - Ludzie patrzą - szepnęłam krzycząc, prosząc aby były cicho, gdy próbowałam uniknąć zwracania na siebie uwagi. 

Naprawdę nie chciałam, żeby Justin wiedział co się stało. Byłby zdruzgotany gdyby o tym wiedział. Nie, nie... byłby bardziej niż wściekły i zacząłby niszczyć rzeczy i zabijać ludzi. A przecież nie chcemy, żeby to się stało, tak?
Zgaduję, że nie. 
-Kto zrobił co? - Zayn zapytał nonszalancko, gdy dołączył do naszego stolika w kawiarni, gryząc chciwie swoją kanapkę. 
-Pablo pocałował Jenny - Paige wygadała się, gdy przybliżyła się do niego, trzepocząc rzęsami. 
-Ojej, dzięki Paige!

Zayn był centrum jej wszechświata. Założę się, że jej myśli krążyły tylko wokół niego i mogłaby zrobić wszystko, żeby go uszczęśliwić. To było urocze, ale jednak. Nie mogę uwierzyć, że powiedziała mu co się stało, nie miała tego mówić żadnej duszy. 

-Co?! - prawie zadławił się swoją kanapką, gdy zaczął histerycznie kaszleć, zakrywając swoje usta tyłem dłoni. 
Wpatrując się w Paige, rzucając jej pioruny z moich oczu. Wzruszyła przepraszająco ramionami, zanim przeniosła ze mnie wzrok na swoje jasne, czerwone jabłko, gryząc je. 
-Co tu się dzieje? - Liam podszedł do nas i zaczął klepać Zayna po plecach aż przestał kaszleć. 
-Pablo pocałował Jenny - Ashley mu powiedziała, biorąc łyk swojej coli i jęcząc w duchu. Czy te dziewczyny nie mogły zachować dla siebie jednego cholernego sekretu?! Chciałam tylko uderzyć je obie. Tylko dlatego, że jesteś w kimś zakochana nie oznacza, że możesz mu mówić sekrety, o których nie powinien wiedzieć. 
-Nie ma mowy! - Liam wrzasnął w niedowierzaniu i usiadł obok Ashley, dając jej delikatnego całusa w usta, zanim z powrotem spojrzał w moją stronę - Pocałował cię? - Liam zapytał z szeroko otwartymi oczyma, jego głos był napięty. 

Niechętnie pokiwałam głową, po kilku sekundach. 

-Justin go zabije - Zayn wymamrotał do siebie. Oh ironio. 
-Czemu miałby cię pocałować? - Liam odezwał się w zupełnej dezorientacji - Nie mówię, że jesteś brzydka albo coś, ale chodzi mi o to, że czemu miałby zrobić coś takiego, skoro wie, że spotykasz się z Justinem? Mam na myśli, że nie pocałowałaś-- - Liam nagle urwał, patrząc na kogoś za mną i drapiąc się w kark. 

Oh, proszę nie.

Modląc się cicho do siebie, że moje przypuszczenia były złe i Justin nie był tym w kogo wpatrywał się Liam, powoli odwróciłam głowę, żeby spotkać Chrisa i rzeczywiście, mój chłopak tam stoi. 

Kurwa. 

-Hej chłopcy - pomachałam niezręcznie jedną ze swoich małych dłoni, przeciągając słowa w piskliwy ton i bawiąc się rąbkiem swojej koszulki - drugą ręką - nerwowo. 
-O czym mówicie? - Justin zapytał, ignorując mnie, zaciskając i rozkurczając swoje pięści, podczas gdy nieczytelny wyraz 
maskował jego twarz. 

Moim zdaniem sytuacja przypomina jeden z tych filmów dla kobiet, gdzie jedna dziewczyna - nazwijmy ją Sara - mówi o innej zdzirowatej dziewczynie - umm powiedzmy Bianca - podczas gdy Bianca stoi za Sarą przez cały czas, słysząc każde słowo dotyczące jej. I wtedy następuje absurdalnie długa, niezręczna cisza, gdy Sara się odwraca i widzi zszokowaną Biancę. 
Cóż, zgaduję że jesteśmy w podobnej sytuacji, ponieważ nikt nic nie powiedział i mogłam sobie wyobrazić gotującą się ze złości krew Justina, gdy usta wszystkich były zaciśnięte ze strachu. No dobra, tylko dla waszej cholernej informacji, teraz jest cholernie za późno, żeby być cicho. Mogliście to zrobić wcześniej. 

Byłam tak wściekła na moich tak zwanych najlepszych przyjaciół. Chciałam im urwać głowy. 

-O czym mówicie?! - powtórzył głośno, gdy przestał być cierpliwy i uderzył pięścią o stół, powodując, że wszyscy w kawiarni uciszyli się i wpatrywali w nas. O mój Boże, czy to tak cholernie trudne, żeby zająć się swoimi sprawami?! Wszyscy zachowywali się jak -kurwa cholernie cała szkoła - patrząca na nas i obserwująca każdy nasz ruch. Jak piekło? Zdobądźcie życie. 

-Uspokój się, kochanie - szepnęłam, wstając gdy podeszłam do niego, umiejscawiając swoją dłoń na jego bicepsie - Proszę - dodałam, ściskając delikatnie jego ramię. 

Szybko odwracając głowę, żeby spojrzeć na mnie swoimi zimnymi oczami, zacisnął groźnie zęby, sprawiając że wycofałam rękę i zatrzymałam ją u swojego boku. Muszę przyznać, że trochę się bałam. Był bardzo, bardzo, bardzo zły. 

Gdy nasze oczy utknęły w silnym spojrzeniu, mogłam zauważyć irytację, oślepiającą wściekłość i oburzenie, mieszające się w głębi jego przenikliwych oczu.

-Idziesz ze mną - wymamrotał surowo i nagle chwycił moje ramię, wyciągając mnie z kawiarni i na korytarz wbrew mojej woli. Mogłam usłyszeć za nami harmider w kawiarni. 
-Justin! - zawołałam, gdy wyciągnął mnie z korytarza, Bóg wie gdzie, zadając mi lekki ból - Ranisz mnie! - przyznałam desperackim tonem, na co nagle się zatrzymał i odwrócił na piętach twarzą do mnie, jego oczy pociemniały bardziej niż zwykle.
-Powiedz mi - nareszcie puścił moje ramie, które pulsowało od ciasnego uścisku, krzyżując ręce na klatce piersiowej z poważnym wyrazem twarzy. 
-Co mam powiedzieć? - spojrzałam na swoje buty, udając że nie wiem o co chodzi, lekko pocierając swoją pulsującą rękę. 

Po prostu nie wiedziałam co powiedzieć. Nie chciałam, żeby Pablo umarł. Jest miłym facetem i wiem, że nie powinien mnie całować, ale to nie jest powód, żeby go zabijać. 

-Jenny - Justin powiedział ostrzegawczym tonem, unosząc mój podbródek swoim kciukiem i palcem wskazującym, zmuszając mnie, żebym spojrzała w jego oczy wypełnione wściekłością. 
-Ktoś mnie pocałował - wymamrotałam gdy oczy Justina pociemniały jeszcze bardziej, jeśli to w ogóle było możliwe. 
-Kto? - jego głos był niski i zachrypnięty i przesłał kilka zimnych dreszczy. 
Wpatrując się w niego z ustami zaciśniętymi w cienką linię, bałam się mu powiedzieć. Czas płynął strasznie wolno i żaden z nas się nie odezwało, tylko wpatrywaliśmy się w swoje oczy. Powietrze wokół nas z każdą sekundą gęstniało i czułam gulę w gardle. Przełykając głośno, odetchnęłam trzęsąc się, gdy spojrzałam na mężczyznę, którego kocham. 
-Kto? - powtórzył, przekonując mnie, żebym otworzyła buzię i to z siebie wyrzuciła. 
-Pablo - wyznałam, gdy ciasno zamknęłam oczy, nie chcąc widzieć jego wściekłego wyrazu twarzy. Moje dłonie się trzęsły i wtedy poczułam jakby moje usta były zaklejone taśmą, przeszkadzając mi w mówieniu dalej.

Była cisza. 

Otwierając oczy w raczej wolnym tempie, spotkałam swojego chłopaka wściekłego patrzącego z góry. W niezwykle ostrym zachowaniu przejechał językiem po wardze, zanim podbiegł do szafek gwałtownie uderzając w nie pięścią, powodując że odskoczyłam z zaskoczenia. Mogłabym przysiąc, że czułam, że serce wyskoczy mi z klatki piersiowej i ze strachu ucieknie. 

Gdy trzymał pięści zderzone z szafką, wiedziałam że muszę zrobić coś, żeby go powstrzymać zanim siebie zrani. Podchodząc do niego, miałam sucho w gardle. 

Ostrożnie położyłam dłoń na jego łopatce.

-Justin proszę przestań - szepnęłam potulnie, nie odważając się unieść głosu. 
-MAM PRZESTAĆ?! - wrzasnął głośno, odwracając się na piętach by na mnie spojrzeć, jego klatka piersiowa ciężko wznosiła się i opadała. Jego twarz była ciemnoczerwona, gdy wpatrywał się we mnie, ciężko oddychając. 
-Proszę cię, nie bądź na mnie zły - szepnęła, pojawił się u mnie przerażony wyraz twarzy, podczas gdy moje ciało było sztywne, gdy odrobinę się skuliłam. 

Głośno wzdychając, przebiegł dłonią po swoich potarganych włosach.
-Nie jestem kochanie - wymamrotał, podchodząc do mnie bliżej. Szczerze mówiąc, wciąż nie byłam przekonana. Mam na myśli, myślmy prawdziwie. Justin jest bipolarny jak skurwysyn - Nie bój się mnie - wyszeptał w momencie gdy zobaczył, że robię krok do tyłu, zdając sobie sprawę, że przerażał mnie na śmierć. 

Nie powiedziałam ani słowa, ani nie spojrzałam w jego oczy. Patrzałam wszędzie, ale nie na niego, nawet na swoje buty. 
Wzdychając ponownie, pociągnął swoje włosy we frustracji.

-Przepraszam, kochanie. Nie chciałem cię przestraszyć - stwierdził, robiąc kolejny krok w moją stronę i tym razem nie cofnęłam się - I nie jestem na ciebie zły - wskazał, kładąc nacisk na słowo 'nie', gdy podniósł rękę i pogłaskał mnie kostkami po policzku. 

Odważyłam się, aby na niego spojrzeć. Ujrzałam go uśmiechającego się do mnie słabo, ale tak szybko jak uśmiech się pojawił, tak szybko zniknął.

-Ale jestem cholernie zły na tego skurwiela - jego oczy ponownie pociemniały. Pozwolił swoim dłonią upaść wzdłuż jego ciała i bez żadnego ostrzeżenia zaczął szturmować do Pablo, który niestety właśnie nas minął. 

Yeay!

Nienawidzę swojego życia, okej?

Chwytając jego szyję i wybijając Pablo z tropu, Justin przycisnął go do szafek. 
-Co to cholery stary?! - Pablo zaczął walczyć z uściskiem Justina, próbując się uwolnić, lecz bez efektu. 
-Słuchaj kolego - Justin powiedział zabójczo, słowo 'kolego' wyszło z jego języka jak jad, gdy trzymał Pablo przyciśniętego do szafek. 
-Jeśli jeszcze raz kiedykolwiek zbliżysz się do mojej dziewczyny, zabiję cię kurwa. Rozumiesz? - zapytał, z jadem kapiącym z każdego jego słowa - ROZUMIESZ?! - zapytał ponownie, nowy rodzaj wściekłości wypełnił Justina. Podnosząc Pablo za szyję, uderzył nim agresywnie o szafki. 

Nie wiedziałam co zrobić. Powinnam pomóc Pablo czy być cicho i pozwolić im to załatwić między sobą. To było jakby moje stopy zostały przybite do ziemi i szczerze mówiąc byłam zbyt dużym mięczakiem, żeby tam podejść i spróbować ich rozdzielić. Chodzi o to, że co jeśli Justin uderzy mnie, bo pomyśli, że jestem jedną z przyjaciół Pablo, próbującą mu pomóc?

Nie chcę fioletowego siniaka na twarzy. Nie-e.

W ogóle, to nawet nie sądzę, że Justin chciałby mi to zrobić. Uwielbia mieć kontrolę i pewnie nie chciałby, żeby jego dziewczyna żałośnie próbowała bawić się w jego opiekuna. 
Więc tylko stałam tam i ich obserwowałam z nadzieję, że to się wkrótce skończy. 

-Ye-- - to było niezmiernie trudne dla Pablo, żeby mówić od kiedy Justin dosłownie go dusił - ah - dokończył z ostatnim kawałkiem siły, którą miał w sobie. 

Wtedy Justin puścił go, a Pablo natychmiastowo upadł na podłogę, głęboko oddychając. 
Nie mogłam patrzeć na Pablo i odwróciłam twarz w drugą stronę korytarza. 
-Justin zostaw go i chodź - to zdanie wyszło załamującym się szeptem i już nanosekundę później Justin stał obok mnie. 
-Jenny, czy wszystko wpo--
-Proszę, po prostu wracajmy do domu - zakrztusiłam się, czując łzy szczypiące mnie z tyłu oczu, gdy powoli je wypełniły, powodując że wszystko wokół mnie się rozmazało, gdy ciężkie łzy zamierzały opaść. 

***

Paige’s POV:

-Nie, naprawdę nie wiem gdzie poszła Jenny i J kiedy wyciągnął ją z kawiarni, ale słyszałam, że J skonfrontował Pablo i groził mu. Przewróciłam się na łóżku, kładąc się na plecach i wpatrując w sufit. Podnosząc jedną ze swoich dłoni, rozpoznałam jasno różowy lakier, który okrywał moje długie paznokcie. 

Gdy trzymałam telefon przyciśnięty do ucha drugą dłonią, ponownie westchnęłam w irytacji, gdy zdałam sobie sprawę, że nawet nie zwracałam uwagi na to co mówi Ally. Jest jedną z najbardziej irytujących dziewczyn w szkole i nie wiem czemu w ogóle gadałam z nią przez telefon. 

Ally jest dziewczyną, która chce wiedzieć wszystko i mówiąc wszystko, mam na myśli każdą pojedynczą rzecz. Dla niej plotka lub kawałek plotki są jak pieniądze; mówi je ludziom jakby kupowała ich uwagę, chociaż na kilka minut. Jest również typem dziewczyny, która kocha zaoszczędzać naprawdę skandaliczne pogłoski i czeka na odpowiedni moment, aby uzyskać maksymalną ilość uwagi. 

Yeah, tak jest żałosna i teraz próbowała wydusić jakieś informacje ze mnie, których nawet nie miałam. 
-Wiem, że coś wiesz Paige. Nie graj przy mnie głupiej. Mam na myśli hej - jesteś jej najlepszą przyjaciółką i to twój obowiązek, żeby wiedzieć co - rozłączyłam się, rzucając telefon na łóżko gdzieś obok mnie i westchnęłam głośno z ulgą. Jeśli miałabym z nią dłużej rozmawiać przez telefon prawdopodobnie musiałabym strzelić się w twarz. Ally nigdy się nie zamyka. 

Zamykając powieki, wyprostowałam ręce za głową, oddychając głęboko i próbując się zrelaksować. 
Odwracając się, tak że leżałam na boku, ułożyłam ręce pod swoim policzkiem, gdy powoli odpływałam w krainę snów, ale w momencie gdy miałam zasnąć, mój głupi telefon zaczął głośno warczeć, oznaczając że ktoś właśnie do mnie dzwonił. 
Jęcząc z rozdrażnieniem, złapałam telefon, usiadłam i przyłożyłam urządzenie do ucha, odbierając bez sprawdzenia kto dzwonił 

-Mówię po raz setny Ally! Nie. Wiem. Co. Się. Dzisiaj. Stało. Zapytaj kogoś innego na litość boską! - wrzasnęłam do telefonu, mając dość jej ciągłych przesłuchań. Poważnie myślałam nad zmianą numeru. 
-Woah kobieto. Ogarnij cycki, to tylko ja, Zayn - zachichotał i myślałam, że zemdleję. 
Oh boże, oh boże, oh boże, oh boże, trzymajcie mnie. Bóg seksu Zayn dzwoni do mnie a ja na niego nawrzeszczałam. 
Zeskakując z łóżka, już całkowicie rozbudzona, ścisnęłam swoją poduszkę we frustracji. Chwytając ją i rzucając na ziemie przede mną, kopnęłam ją na drugi koniec pokoju. 
-Paige? Halo? - Zayn, jak wiadomo jest najgorętszym facetem we wszechświecie i wkrótce będzie moim mężem. Powiedział na co się zarumieniłam. 
-Oh, umm... cześć Za-Zayn - wybełkotałam, nerwowo bawiąc się swoimi paznokciami. Cholera! Czemu zachowywałam się jak małe dziecko?
-Cześć seksowna - powiedział absurdalnie gorącym głosem, na co pisnęłam w duchu, skacząc z radości. Nazwał mnie seksowną. Zayn nazwał mnie, tak mnie Paige, seksowną. Wiem, też nie mogę w to uwierzyć. 

Oh, poczuj wolność, żeby poczuć zazdrość. Całkowicie rozumiem. 

Mam na myśli to, że strasznie bym się wkurzyła gdyby nazwał inną dziewczynę seksowną. 
-Hej - powiedziałam nie oddychając, gdy zakręciłam kosmyk swoich blond włosów na palec, nerwy były coraz większe.
-Więc dzwonię, bo chciałem spytać czy chcesz iść ze mną i z innymi na imprezę? - mój uroczy książe powiedział, a ja myślałam, że będą płakać ze szczęścia. To najlepsza okazja, żeby się z nim spotkać, a nawet się do niego przyłączyć jeśli będę mieć szczęście. 
-Tak! - zawołałam trochę zbyt wesoło i natychmiast zacisnęłam dłoń na swoich ustach w skrępowaniu. Brzmiałam jak mała dziewczynka, której mama w końcu kupiła domek dla Barbie, który zawsze chciała mieć - Mam na myśli, tak. Tak, pewnie - powiedziałam ponownie, tym razem próbując brzmieć spokojnie. 
-Świetnie. Spotkamy się pod domem Justina, dobra? - poinformował mnie, na co pokiwałam głową zawzięcie, chociaż nie mógł tego zobaczyć. Gdy zdałam sobie sprawę jak niedojrzale się zachowuję, przestałam kiwać głową i zgodziłam się mówiąc szybkie 'pa' zanim się rozłączyłam. 

-Czas na zabawę, suki! - wiwatowałam, wyrzucając pięści w powietrze, gdy szeroki uśmiech malował się na mojej twarzy. 

2 komentarze:

  1. Matko świetne .! <3 Czytam to ciągle nie pod każdym rozdziałem dawałam komentarz bo gdy czytałam to od razu leciałam dalej , ale bosko piszesz matko dobra idę czytać dalej .! <3 <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże świetnie piszesz.! :* Kocham to powiadanie pisz dalej.! <3 Może nie pod każdym rozdziałem zostawiam kom. ale to dlatego , że lece dalej <3 Dobra idę czytać <3

    OdpowiedzUsuń