sobota, 31 maja 2014

Rozdział 49. "What are you doing?!"

-Kocham cię.

Gapiłam się w jego oczy, próbując rozszyfrować co on czuje. Brązowe tęczówki mieniły się, ukazując nieznane mi emocje. Nie mogłam oddychać i wciąż się w niego wpatrywałam. Sekundy, minuty, nie nie, czułam jakby minęły lata nim Justin uniósł swe ręce. Delikatnie objął nimi moją twarz. Nim mój mózg mógł zrozumieć co się w ogóle dzieje, jego usta spotkały się z moimi. Czułam na sobie jego dotyk. Kochałam to tak bardzo. Jego cudowne usta tańczyły razem z moimi tak jak nigdy wcześniej.

Odsunął się, pozwalając mi czuć niedosyt. Poruszył ustami, formując nowe słowa:

-Też cię kocham.- Wyszeptał w moje usta, sprawiając, że ciarki przeszły w dół mojego kręgosłupa.- Bardzo.

Po tym po protu leżeliśmy na kanapie. Moje ciało na ciele Justina. Nie odzywaliśmy się przez chwilę, a ta chwila wydawała się trwać nieskończenie wiele godzin. Myślałam bardzo dużo. Myślałam o mojej i Justina przyszłości, mojej siostrze Isabelli, mojej mamie, po prostu o wszystkim, co mnie niepokoiło. Tak, martwiłam się o moją przyszłość z Justinem. Co jeśli on znajdzie jakąś dziewczynę, która będzie ładniejsza ode mnie, chudsza albo mniej popierdolona niż ja? Bałam się, że pewnego dnia on mnie zostawi. Roztargniona przytuliłam Justina do siebie jeszcze mocniej.

-Co jest?- Zachrypnięty głos Justina odbił się echem po pokoju.

-Nic.- Wzruszyłam ramionami, wtulając mój nos w jego klatkę piersiową i wtedy poczułam jego cudowny zapach. Boże, mogłabym tak zostać na wieki.

*

-Gdzie idziemy Justin?- Wyszeptałam, łapiąc mocno za jego biceps. Po tym jak ja i Justin leżeliśmy na jego białej kanapie w przybliżeniu przez... cóż, gdy spojrzałam za okno, było już ciemno- Justin nagle odepchnął mnie od siebie- co było trochę niemiłe, ale nie chciałam znów wszczynać awantury o taką głupotę- i wstał. Mówił o czymś szybko, że musi mnie gdzieś zabrać w tym momencie. Nawet nie zdążyłabym powiedzieć nie, bo od razu położył swą rękę na mej talii i wyszliśmy razem z domu. Nie wiedziałam gdzie szliśmy. Trochę mnie to bawiło.



*




-Nie pamiętasz tego miejsca?- Zachichotał, gapiąc się przed siebie, podczas gdy szedł tak szybko, że myślałam, że przewrócę się i rozwalę sobie głowę, jeśli nie będę się go trzymała. Już miałam powiedzieć że nie, że nie wiedziałam gdzie do cholery jesteśmy, ale nagle Justin zatrzymał się i rozejrzał się, jakby sprawdzał, czy teren jest czysty. Zmieszana potrząsnęłam głową, ale sekundę potem mnie oświeciło i sobie przypomniałam.

-Oh czekaj, czy to nie jest ten butik, gdzie kupiłam sukienkę na pogrzeb mojego taty?- Moje usta się rozchyliły, kiedy wspomnienia zaczęły wirować w mojej głowie. Chciało mi się jednocześnie płakać i śmiać. To było chyba niemożliwe, by opisać, jaki rodzaj emocji mi wtedy towarzyszył, ale wiedziałam jedną rzecz: to było zupełnie normalne miejsce i nie miałam pojęcia, czemu on tu mnie zaciągnął.

-Cholera, masz rację.- Sekundę później Justin zdjął swą koszulkę, więc teraz stał tam w sumie półnagi. Co do cholery? Nie to, że nie lubiłam tego widoku, ale co do cholery?? Czułam jak moje brwi się marszczą, gdy widziałam, jak przewiązywał część swej garderoby wokół swojej dłoni.

-Co ty robisz?- Gapiłam się na niego.

-Shh! Musisz być cicho!- Spojrzał na mnie, po czym ponownie odwrócił swój wzrok na swoje dłonie. Skończył owijać koszulkę i zacisnął dłoń w pięść.

Byłam wkurzona. -Przepraszam, ale serio Justin co ty rob...- ale nim mogłam dokończyć tego co chciałam powiedzieć, on uderzył pięścią w szybę sklepu.

-Co ty robisz!?!?- Wrzasnęłam, trzęsąc się ze strachu. Moje serce chyba chciało uciec z mojego ciała i znaleźć sobie jakieś przytulne miejsce w Peru.

Jego pięść tak mocno spotkała się z tą szybą, że usłyszałam najbardziej przeraźliwy dźwięk tej nocy. Połamała się ona na milion części. Chciałam otworzyć usta, powiedzieć coś, wykrzyczeć coś, ale Justin wciągnął nas do środka w taki sposób, byśmy się nie zranili. W mojej głowie już widziałam obrazy jak policja nas aresztuje, jak siedzę w celi, ale w tej samej chwili zorientowałam się, że nie słyszę żadnego alarmu, tak jak to zawsze jest w filmach, gdy ludzie włamują się do banku czy gdzieś. Wepchnął mnie do tej samej przymierzalni, w której przymierzałam tą czarną sukienkę. Zasunął za nami zasłonkę. Przyciskając mnie swoją klatą do lustra, pochylił się i delikatnie przygryzł moją dolną wargę, po czym powolutku ją uwolnił. Byłam kompletnie zbita z tropu. W cudowny sposób mogłam poczuć skurcze w moim brzuchu. To było niesamowicie podniecające a zarazem cholernie niebezpieczne.

-On chciał tutaj odebrać twoje dziewictwo, ale zgadnij kto się z tobą będzie teraz kochać w tej małej przymierzalni.- Wyszeptał w moje usta, odnosząc się do tej sytuacji, kiedy Dan chciał to zrobić. Boże! Co te chłopak ze mną robi? Zsuwając moje majtki, jakby to było nic, pozwolił swoim oczom powędrować w dół moich nóg, przez co się cholernie zarumieniłam.

-Zdejmij je. Teraz.- Rozkazał. Jego głos był niski i głęboki. Zrobiłam to co mi kazał i stałam tam tylko w górnej części ubrań i nawet jeśli on mnie wcześniej widział kilka razy nagą, to ja nadal byłam skrępowana. Odsuwając swój suwak od jeansów, spojrzał na mnie.

-Kocham Cię.- Odetchnął, przejeżdżając palcami między swymi włosami.

-Ja też Cię Kocham.- Wyszeptałam, gapiąc się w jego pełne miłości i pożądania oczy.

Złapał moje uda swoimi dużymi, zimnymi dłońmi, a ja poczułam jak moje całe ciało dosłownie wibruje. Przyciskając mnie do ściany, głośno dyszałam.

*

A potem było jak w filmach. Była cisza, trzymaliśmy się za ręce, machając nimi do przodu i do tyłu, jak dzieci. Wiatr delikatnie otulał nasze twarze, biorąc do tańca nasze włosy w najpiękniejszy możliwy sposób. Szliśmy bez celu w dół ulicy, podczas gdy tylko blask księżyca nas oświetlał. Gwiazdy jasno świeciły. Nie było teraz nikogo z kim wolałabym być. To była jedna z tych nocy, której nigdy w życiu byś nie zmieniła. Jedna z tych nocy, którą chcesz codziennie odtwarzać, do końca swego życia. Poczułam usta Justina delikatnie gładzące mój policzek, co sprawiło, że ta noc stała się jeszcze lepsza, niż była przed chwilą.

-Chcę się czuć tak na zawsze.- Uśmiechnął się do mnie lekko, przeczesując ręką włosy. I nawet nie musiał mi dokładnie tłumaczyć co on czuje, ale wiedziałam, że czuję to samo. Moje oczy zaczęły wypełniać się łzami, a my dalej szliśmy. Byłam zbyt szczęśliwa i nie mogłam powstrzymać tych łez, które pokazywały jak bardzo to doceniam.

-Chcę cię na zawsze.- Justin dodał, w jego głosie słychać było pożądanie. 

-Kocham cię.- Powiedziałam, patrząc na moje stopy.





To mógł być najbardziej romantyczny i wyjątkowy dzień w moim życiu, ale potem stało się to.


Chciałam wypłakać moje wszystkie łzy, gdy jego telefon zadzwonił, on go odebrał, a ja usłyszałam jak osoba po drugiej stornie krzyczała. Mój świat znów wrócił do codzienności i pomyślałam sobie "Nie mogę być nigdy szczęśliwa, bo gdy jestem, to trwa tylko chwilę". Chciałam cofnąć czas i powiedzieć Justinowi by nie odbierał tego telefonu, więc moglibyśmy ciszyć się tą nocą choć odrobinę dłużej, ale zgaduję, że niektórzy ludzie po prostu nigdy nie mogą być szczęśliwi do końca. Chciałam upaść na kolana i zakryć uszy i udawać, że nic nigdy nie słyszałam i nigdy nie wstawać, po prostu tam klęczeć, udawać, że czas nie istnieje. Ale ja wszystko słyszałam.

-Woah, tato, uspokój się, cholera co jest?

-Musisz uciekać Justin. Bierz swoją dziewczynę i uciekaj.

-Co? Dlaczego?

-Chciałem to wszystko dla ciebie ukryć,ale mi się nie udało. Dowiedzieli się. Starałem się jak mogłem, uwierz mi, ale jeden z moich kolegów wczoraj znalazł nóż z twoimi i twojej dziewczyny odciskami palców, oni się domyślili. Musisz uciekać jak najszybciej. Oni wiedzą, że zabiłeś tą dziewczynę.

-Są już w moim domu?

-Są w drodze.

Justin cholernie mocno ścisnął moją dłoń, ale nie obchodziło mnie to. Biegliśmy tak szybko, jak nasze stopy nam na to pozwoliły. Cała noc zrujnowana. Dowiedzieli się. Cholera, mój cały świat legł w gruzach. Wiedzieli o tym i nie zajmie im to dużo czasu, nim dowiedzą się kto zamordował tych ludzi, których Justin zabił wcześniej. Chciałam przyjebać sobie tak mocno za to, że zostawiłam tam ten nóż i zrujnowałam życie Justina. Odwróciłam głowę, by spojrzeć na niego, gdy biegliśmy w dół ulicy, ale musiałam natychmiast odwrócić wzrok. Poczucie winy sprawiło niemożliwym to, bym patrzyła na niego dłużej niż dwie sekundy. To była moja wina. Zniszczyłam jego i moje życie. Popełniłam najgłupszy błąd z możliwych. Czułam się okropnie. Chciałam wziąć ten nóż, wbić go sobie w brzuch i kręcić nim, aż upadnę i dostanę to na co zasługuję.

Kiedy w końcu mogliśmy zobaczyć nasz dom, odetchnęłam z ulgą, że nie było jeszcze tam żadnej policji. Biegliśmy dalej do domu, mimo że czułam ten nieznośny ból pod moim prawym żebrem.

Gdy dotarliśmy, Justin wskazał na samochód. -Zostań tutaj, ja zaraz będę.

Posłuszna mu, stanęłam tam, ręce i nogi mi się trzęsły tak, że nie mogłam nad nimi zapanować. Byłam cała spocona. Moje serce uderzało o klatkę tak, że ledwo oddychałam. Tak się bałam, że policja pojawi się, jak będę tak sama stała albo, że Justin nie wróci, że zostawił mnie. Ale potem zobaczyłam go wychodzącego z domu z wielką torbą w jednej ręce i kluczykami od samochodu w drugiej i wiedziałam, że mnie nie zostawi. Spojrzałam na jego brzuch i zobaczyłam zarys broni włożonej za jego spodnie. Podbiegł do auta i otworzył je.

-Wsiadaj.- Powiedział surowo, a ja nawet nie śmiałam spojrzeć mu w oczy. Tak szybko jak mogłam usiadłam po stronie pasażera. Justin wsiadł, rzucił torbę na tylne siedzenia. -Zapnij pasy.- Przypomniał i dzięki Bogu, że to zrobił, bo jechał szybciej niż kiedykolwiek ze mną. 

Po 20 minutach szybkiej jazdy i przeszywającej ciszy, nie mogłam już dłużej powstrzymać emocji i złamałam się. Nie wiem czemu zrobiłam to co zrobiłam, ale nagle zaczęłam płakać i ciągnąć za swe włosy. -Zepsułam wszystko, zepsułam wszystko, zepsułam wszystko, tak bardzo przepraszam Justin, zepsułam wszystko, przepraszam!- Płakałam głośno, ciągnąc za swe włosy agresywnie. Chciałam zniknąć. Gdyby nie ja, Justin nie byłby teraz w takiej sytuacji. Właśnie oficjalnie zamieniłam jego życie w piekło.

Nagle Justin skręcił w ślepą uliczkę i zatrzymał samochód. Odwrócił się do mnie i obiema dłońmi objął moja twarz. -Kochanie, przestań płakać. Posłuchaj mnie.- Ale nie przestałam płakać. Nie mogłam.- Wszystko będzie okej. Obiecuję ci to.- Powiedział, próbując mnie uspokoić i otarł moje łzy swoim kciukiem.

-NIE!- Wrzasnęłam. -Spierdoliłam to wszystko!- Czułam ten ból w środku. Bolało bardzo. Chciałam umrzeć. To wszystko działo się kurwa przeze mnie.

-Przestań kurwa płakać!- Krzyknął na mnie, przez co od razu się wyciszyłam, moje oczy otworzyły się szeroko. -Ja cię kurwa kocham. Nie obchodzi mnie to, czy to wszystko dzieje się przez ciebie tak długo, aż jesteś przy mnie i mnie kochasz. Reszta się dla mnie nie liczy.'- Przyciągnął mnie do siebie, złączając nasze usta. Całował mnie z taką nadzieją i miłością, że musiałam odwzajemnić pocałunek i zaufać jego słowom. Odsunął się i spojrzał głęboko w me oczy.- Nadal mogę cię z tego wydostać. Nie musisz uciekać ze mną.

-Nie. Ja chcę.- Wyszeptałam.

-Jesteś pewna?

Nie wahając się, pokiwałam głową. Nie było mnie bez niego i byłam cholernie pewna, że nie dam mu uciec beze mnie, dopóki to była tak jego wina jak i moja. Ja kochałam go, a on kochał mnie, więc nieważne gdzie pojedziemy i gdzie ta przygoda nas zabierze dopóki byłam obok miłości mojego życia.

-Teraz jestem ja i ty przeciwko całemu światu.- Justin przyciągnął mnie do siebie i połączył nas w pocałunku, który oznaczał wieczność.