sobota, 5 października 2013

Rozdzial 48. "I hate french."

-Kochasz mojego brata?

Zamarłam. Niekomfortowa cisza zaczęła nas ogarniać, powstrzymując czyjekolwiek ruchy.

Nie, nie, nie, nie. Czy ktoś może cofnąć czas i obwiązać taśmę wokół jej ust, by nie mogła zadać tego pytania? Ładnie proszę.

Odchrząknęłam, przez co kawałek pizzy upadł na talerz przede mną. -Ja... Uhm.- Nie nie, ja nie byłam na to gotowa. Wiedziałam, że kocham Justina bardziej niż kogokolwiek innego na tej planecie ale cholera, ja nie potrafiłam tego powiedzieć. Po prostu nie umiałam. Ponownie odchrząknęłam, co sprawiło, że ta sytuacja wydawała się jeszcze bardziej dziwaczna. -Ummm

-Jazmyn.- Pattie powiedziała łagodnie, na co jej córka przekręciła głowę, by na nią spojrzeć. -Nie można pytać ludzi o takie rzeczy. Może ona nawet tego jeszcze nie powiedziała Justinowi. To nie są zwykle słowa, Jazmyn. Ludzie potrzebują czasu, by powiedzieć coś takiego szczerze.- Mama Justina powiedziała, wycierając usta serwetką.

-Ale Justin mi powiedział, że on już jej powiedział, że ją koch--- Jazmyn zaczęła, ale Pattie jej przerwała.

-Przestań.- Pattie uniosła brwi, oczekując od swojej córki, by zostawiła ten temat w spokoju. Jazmyn westchnęła dość dramatycznie, po czym wgryzła się w kawałek pizzy, który trzymała w ręce. Mój wzrok na kilka sekund spotkał się ze wzrokiem Pattie, więc posłałam jest spojrzenie w stylu 'dziękuję za uratowanie mojego tyłka'. Skinając głową, Pattie się do mnie uśmiechnęła. Przyciągnęłam szyję, bo spojrzeć na Justina, który już od dłuższego czasu się na mnie patrzył. Jego twarz była dość dziwna. W jego oczach zobaczyłam dziwny rodzaj emocji. Czy to był ból? A może ukazywały one to, że był zawiedziony? A może wszystko naraz? Przez chwilę byłam zmieszana. Ale potem mnie oświeciło. Zrozumiałam co on czuje. Wyobraźmy sobie to: powiedziałam Justinowi już milion razy, że go kocham, ale nigdy nie usłyszałam w odpowiedzi 'ja ciebie też kocham'. Cóż, czułabym się  co najmniej strasznie. Moje serce łamałoby się na miliony kawałeczków za każdym razem, gdy tego by nie powiedział. Zrozumiałam. To go też bolało. Nigdy mu nie powiedziałam, że też go kocham i to musi być dla niego okropne. Miałam tylko nadzieję, że on wiedział, że kocham go całym moim sercem, mimo tego, że nigdy nie wypowiedziałam tych trzech, cholernie znaczących słów.

-Więc Jenny, powiedz nam coś o sobie.- Jaxon wyrwał mnie z mojej krainy rozmyślań, a w jego głosie wyczuwalna była ciekawość. Jazmyn pokiwała głową, akceptując jego pomysł.

-Co chcecie wiedzieć?

-Wszystko.- Jaxon i Jazmyn przemówili jednocześnie z dużym uśmiechem na ich twarzach. Znowu! Oni znowu to zrobili! Już drugi raz dzisiaj powiedzieli to samo w jednakowym czasie!

-To bliźniaki.- Justin zachichotał, chyba po przeczytaniu mych myśli. Odwróciłam się i to co zobaczyłam zmyliło mnie. On się uśmiechał. Te emocje, które widziałam w jego oczach kilka sekund temu, nie były już obecne, tak jakby je odepchnął i zignorował. Nie uszczęśliwiło mnie to całkowicie, ale wolę widzieć go, jak sie uśmiecha, niż jak jest smutny.

-Oh.- Powiedziałam.

-Więc powiedział nam wszystko o sobie. Jestem bardzo ciekawa.- Ooo tak Jazmyn, zorientowałam się, że jesteś dość ciekawostka. Przewróciłam oczami, śmiejąc się.

Więc zaczęłam opowiadać im o sobie. O tym jak nienawidzę sera, ale jak uwielbiam go na pizzy. O tym, że uważam, że motyle są naprawdę piękne, ale kiedy są blisko mnie, zaczynam panikować. Powiedziałam im jak bardzo pragnę podróżować i poznawać różne kultury. Powiedziałam o mojej miłości do książek, że uwielbiam je czytać i jak tęsknię za tym. Wspomniałam o niedawnej śmierci mojego taty i o tym, że moja mama i siostra są moją jedyną rodziną. O tym, że rzadko oglądam telewizję, ale kiedy już ją włączę - nie mogę się oderwać. Gadałam też o mojej nienawiści do tych małych, prawie niewidzialnych muszek. O tym jak mogę być najmilszą i najniewinniejszą dziewczyną na ziemi, ale potem mogę przeobrazić się w najsztuczniejszą i najbardziej irytującą sukę jaką spotkałeś.

Powiedziałam im każdy pojedynczy szczegół o mnie. Cóż, może pomijając fakt, że wczesniej zabiłam kogoś. Z tego co Justin mi powiedział, tylko Chris i Oficer Brown wiedzieli o nim, jako o zabójcy. W każdym bądź razie - mówiłam im o ważnych i też tych mniej ważnych szczegółach mojego życia. I cholera, to było zabawne. Śmialiśmy się często, oni też mi poopowiadali o sobie. Uświadomiłam sobie, że bardzo polubiłam jego rodzinę. Tak łatwo się z nimi rozmawiało. Zastanawiałam się też jaki rodzaj relacji ma Pattie z Oficerem Brownem. Czy byli parą? - To znaczy, długo już ze sobą razem mieszkają i oboje są samotni, więc może łączyło ich coś więcej? A może były to bardziej przyjecielskie stosunki? Ale nie miałam odwagi o to zapytać. Było na to za wcześnie.

Czas leciał szybciej niż mi się wydawało, podczas gdy sobie tak gawędziliśmy. Rodzina Justina była u nas aż do 9 wieczorem, po czym zaczęli się zbierać.

Jazmyn mocno mnie uściskała  a Jaxon - jako ten zbereźny - podczas przytulania mnie, powiedział, że jeśli między mną i Justinem nie potoczy się dobrze, on zawsze będzie dla mnie. Nawet nie potrafię opisać jak bardzo się wtedy śmiałam.

-Proszę, opiekuj się moim małym chłopczykiem.- Pattie wyszeptała mi do ucha, nim razem ze swoimi dziećmi opuściła nasz dom.

*

-Co za wieczór.- Westchnęłam, uśmiechając się sama do siebie. Siedziałam na blacie, podczas gdy za mną Justin wkładał rzeczy do szafek.

-Więc...- Zaczął. -..Lubisz ich?- Zapytał lekko roztargniony, coś układając, gdy ja wciąż siedziałam do niego tyłem.

-Są niesamowici.- Westchnęłam cicho, przygryzając dolną wargę. -Nie mogę uwierzyć, że jesteś zabójcą.- Zaśmiałam się, przez co moje ramiona zaczęły się trząść. Dźwięki za moimi plecami ucichły.

-A ja nie mogę uwierzyć, że ty też jesteś zabójcą.- Jego oddech oderzył moje ucho, przez co zamarłam na śmierć. Lekko się odwracając, położyłam dłoń na mojej klatce, tam gdzie znajdowało się serce.

-Wystraszyłeś mnie.- Zaśmiałam się głośno. Miałam zamiar już go uderzyć, ale moja ręką się zatrzymała, kiedy zobaczyłam co Justin trzyma w swojej lewej ręce. Moje oczy przygładały się cieczy, która uderzała o szklane ścianki. Zauważając to, Justin się uśmiechnął.

-Wina?- Zapytał, unosząc szklankę z winem. Jego głos był niski i zachrypnięty.

-Poproszę.-  Przygryzłam wargę i zatrzepotałam lekko rzęsami, na co Justin seksownie zachichotał.

-Trzymaj.- Napełnij kolejną szklankę i wyciągnął ją do mnie. Biorąc po drodze kilka łyków, udał się do salonu, więc poszłam za nim. Justin położył się na jednej z białej kanap, balansując szklanką, by nie wylać jej zawartości.

-A gdzie ja usiadę?- Uniosłam brwi, krzyżując ręce na klatce piersiowej, mimo, że dwie inne kanapy były wolne. Zgaduję, że chciałam być tak blisko Justina, jak to tylko możliwe.

To tak, jakbym była uzależniona od jego dotyku, jego głosu, jego oczu, jego śmiechu, jego rysów twarzy, od sposoby z jakim jego oczy wpatrywały się we mnie, ukazując czyste pożądanie, oh i jego od jego uroczego chichotu. Po prostu wszystko, co jest związane z nim sprawia, że jestem szczęśliwsza.

Śmiejąc się, położył szklankę na stoliku i uniósł się na łokciach, tak aż w końcu był w pozycji siedzącej. Poprawił swoją pozycję i rozłożył nogi. -Chodź tutaj.- Wskazał miejsce między jego nogami, uśmiechając się przy tym.

Z uśmiechem na twarzy podeszłam do niego i usiadłam na wskazanym miejscu, owijając go przy tym rękoma w talii. Przechyliłam szklankę i wzięłam łyk białego wina, które się w niej znajdowało. Kiedy ciecz wylądowała na moim języku, uśmiechnęłam się w rozkoszy. To smakowało fenomenalnie.

Spoglądając na Justina, zauważyłam, że od pewnego czasu już mi się przygląda. Prawą dłoń delikatnie przyłożył do mojego policzka, a lewa spoczywała na moim udzie. Zamknęłam oczy w momencie, kiedy poczułam jego dotyk. Jego palce były tak miękkie, ale i jednocześnie twarde, nie mogłam tego wytłumaczyć. Przechyliłam głowę, a on nagle zaczął cicho śpiewać.

-Baby, I could really get to know you. Take my time and show you, don’t tell anybody what we do.- Śpiewał powoli, a jego palce gładziły mój policzek. Jego oczy ukazywały adorację i nadzieję, przez co dreszcz przeszedł po moich plecach. Pyszne wino poszło w zapomnienie. Tylko słuchałam jego łagodnego głosu. -When I get lonely take me to another place where I’ll be face to face, just you and me, with no rules. Just like you I get lonely too ooh ooh, hoo ooh hoh, hoo ooh hoh.- Te słowa i to jak śpiewał, sprawiło, że coś ścisnęło moje serce. Tak bardzo chciałam go pocałować. Po prostu złączyć nasze usta w jedność. Ale nie mogłam poprawnie funkcjonować, bo byłam jakby sparaliżowana.- Just like you, I get lonely too ooh ooh, hoo ooh hoh. Just like you I get lonely.- Jego głos robił się coraz cichszy, aż w końcu zamienił się w ciszę.

-Nie lubię francuskiego.- Wyszeptałam, na co Justin słodko zmarszczył brwi, kompletnie zbity z tropu.

-Słucham skarbie?

-Nigdy wcześniej nikomu tego nie mówiłam. Nawet nie wiem czemu.- Wzruszyłam ramionami, biorąc przy tym łyk wina i cicho jęknęłam z rozkoszy.

-Ale dlaczego?- Zapytał, a sposób w jaki to powiedział, sprawił, że się topiłam. Jego prawa ręka nadal gładziła mój policzek, a jego brązowe oczy intensywnie się we mnie wpatrywały. Kolor jego oczu był najpiękniejszą rzeczą jaką kiedykolwiek widziałam w moim życiu.

-Nie wiem, po prostu nigdy nie chciałam nikomu o tym powie--

-Nie.- Zachichotał, trzęsąc głową. -To znaczy chodzi mi o to, dlaczego nienawidzisz francuskiego.

Westchnęłam. -Ja... Ja nie wiem, po prostu go nie lubię. Nie znam żadnego słowa po francusku.- Wzruszyłam ramionami i położyłam moją szklankę na stole, obok szklanki Justina.

-Cóż, ja mówię biegle po francusku.- Justin uśmiechnął się i położył obie swe dłonie na moich udach, kreśląc na nich niewidzialne kółka.

-No pochwal się.- Wywróciłam oczami, na co Justin zaczął się śmiać.

-Pozwól, że cię nauczę.- Uśmiechnął się, a ja westchnęłam i znów wywróciłam oczami, tym razem bardziej dramatycznie. -Nie bądź taka. Po prostu umm...powiedz umm...- Zmarszczył brwi i wydął usta, myśląc nad czymś, co wyglądało cholernie seksownie.

-Oh wiem, powiedz 'Je t'aime'.- Powiedział to wolno i wyraźnie. Okej, powiedziałam, że nie umiem nic po francusku, ale 'Je t'aime'? Kurde wszyscy wiedzą co to znaczy. Nie jestem taka głupia. Ale nawet jeśli, to musiałam udawać, że nigdy wcześniej tego nie słyszałam i nie wiedziałam co to znaczy.

-Je t'aime.- Powiedziałam powoli, tak jak wcześniej powiedział to Justin. Kiedy słowa te opuściły me usta i coś sobie uświadomiłam, moje serce upadło na ziemię, a usta się otworzyły. Moje całe ciało zaczęło się trząść, a ja przełknęłam głośno. Właśnie mu to powiedziałam, Justinowi Bieberowi, że ja, Jenny Stelle go kocham. Spojrzałam w jego oczy i westchnęłam, kiedy zobaczyłam, że były zaszklone.

-Wow.- Wypuścił z siebie powietrze i przejechał ręką przez swe włosy. Mój oddech był ciężki i nie wiedziałam, co on powie lub zrobi. Przez kilka sekund panowała cisza, aż w końcu Justin się odezwał. -To brzmiało tak prawdziwie.- Wyszeptał i wtedy poczułam, że to jest idealny moment by w końcu to powiedzieć. Powiedzieć to, co czułam przez cały czas. Powiedzieć to, co do niego czułam i że był dla mnie tym jedynym.

-Bo to jest prawda.- Potwierdziłam cicho, a Justin spojrzał ma mnie.

-Jenny----

-Kocham cię.

Rozdział 47. 'Love of my life.'

-Co!?- Krzyknęłam niedowierzając, moje usta były szeroko otwarte. Nie powiedział tego, prawda? Z jego głupią siostrą!?

-Zdradzasz mnie z własną siostrą?- Cicho wyszeptałam, moje oczy były tak szeroko otwarte, że zaczęło mnie to aż boleć.

Spojrzał się na mnie dziwnie, podczas gdy z jego ust w kształcie serca zaczęły wydobywać się nowe słowa. -Nie, nie, nie, nie!- Gwałtownie potrząsał głową, po czym na jego twarzy wymalował się wyraz obrzydzenia. -Boże.

Poczułam, że zaczynam się męczyć, gdyż oddychałam dość ciężko. Cóż, nadal byłam uwięziona między nim, a ścianą. 
Więc on nie zdradzał mnie z jego siostrą, ale w takim razie o czym był ten SMS, który mu wysłała? Cholera, czemu Justin zawsze sprawia, że jestem tak zmieszana. Nie miałam zielonego pojęcia co się teraz dzieje i co się wydarzyło, kiedy go nie było. Chciałam tylko iść do łóżka i zasnąć. Zasnąć i zapomnieć. Moje ciało błagało o sen.

-Więc powiedz mi co robiliście.- Mój głos był zmęczony i brzmiał dość irytująco. Justin puścił mnie, odwrócił się na piętach i podszedł do łóżka. Usiadł na jego końcu, wskazując miejsce obok niego i czekał aż tam usiądę. Nie byłam w nastroju by się sprzeciwiać i zaczynać kolejną kłótnię, więc podeszłam do łózka.

Chwilę tak milczeliśmy, aż w końcu się odezwał. -Spotykałem się z moją rodziną u Brown'a.- Jego głos był spokojny i niski.

-Nadal mieszkają w domu oficera Brown'a?- Zapytałam z zaciekawieniem, zapominając na ułamek sekundy o głównym temacie.

-Tak, nadal tam mieszkają.- Potwierdził, kiwając głową. Oblizując usta, zacisnął je w cienką linię. Milczałam. Chciałam, żeby to on mówił. I on o tym wiedział. Chciałam wyjaśnienia, w które bym uwierzyła.

-Ja- ja nigdy wcześniej nie lubiłem dziewczyny tak jak- -Cicho mówiąc, wskazał palcem na mnie.- jak teraz.- Podkreślił słowo 'teraz'.

-Um?- Potrząsnęłam głową pytająco, kiedy nic nie zrozumiałam. Nie miałam pojęcia, co on próbował mi powiedzieć.

-Spójrz- Zaczął, przebiegając palcami między swymi włosami, po czym pociągnął za ich końce. -Powiedziałem mojej siostrze o tobie i ona... cóż ona zmusiła mnie, żebym do niej przyszedł by obejrzeć z nią film.- Przemówił cicho. -I oczywiście, żebym jej wszystko o tobie powiedział.- Wywrócił oczami. -Jest taką typową nastoletnią dziewczyną.- Zaśmiał się i spojrzał w dół, oblizując językiem swe wargi, zwilżając je. Więc on oglądał film ze swoją siostrą i rozmawiali o mnie. Dlaczego mi po prostu nie mógł tego powiedzieć? Nie wiedziałam co powiedzieć, więc tylko siedziałam cicho i przyglądałam mu się uważnie. 

-Jenny...- Westchnął, podnosząc swój wzrok, by spojrzeć na mnie. Złapał mnie za rękę i gładził ją swym kciukiem. Jego oczy wyglądały na tak zmęczone i smutne. -Bardzo się boję.- Wypowiedział, na co moje oczy rozszerzyły się z niedowierzaniem. Co? Boi się? Czego Justin aka bezlitosny zabójca, który mnie porwał może się bać? -Bardzo się boję.- Powtórzył, przygryzając lekko swoją dolną wargę i zabójczo patrzył mi prosto w oczy. -Nigdy nikogo nie kochałem tak bardzo, jak kocham ciebie. I.... I nie chcę tego spieprzyć. 

W tym momencie moja cała złość zniknęła i chciałam tylko wykrzyczeć, ze go kocham, ale nie potrafiłam. To tak, jakbym za każdym razem, gdy próbuję mu powiedzieć, że jest tym jedynym i że moja miłość do niego jest głębsza niż ocean, traciła swój głos. Jakby zniknął, coś takiego. I nie ważne, jak bardzo bym próbowała otworzyć moje pieprzone cholerne usta, nie umiem. Więc zrobiłam to, co zawsze robię, kiedy nie potrafię powiedzieć Justinowi jak bardzo go kocham. Pokazuję mu to przez czyny. Owinęłam moje ręce wokół jego szyi i przyciągnęłam go bliżej. Jego oddech uderzył moje usta, które były zaledwie milimetry od moich. Jego skóra była tak ciepła, a jego oczy ukazywały czystą adorację.

-Powiedz mi dlaczego mnie kochasz, Justin.- Odetchnęłam w jego usta, zauważając jak jego jabłko adama porusza się, podczas gdy przełknął głośno.

Nie odezwał się.

I wtedy łzy zaczęły spływać po moich policzkach, bo to właśnie tego od niego oczekiwałam. Nie możesz wyjaśnić ani opisać prawdziwej miłości, nie ważne jak bardzo byś próbował. Tak, możesz komuś powiedzieć, że lubisz jego włosy, oczy, albo uczucie, kiedy jego usta znajdują się na twoich, ale te rzeczy nie definiują twojej miłości do kogoś, bo miłości nie można zdefiniować. To nieopisywalne uczucie, które czujesz głęboko, głęboko w sobie. Miłość tam właśnie jest. Nie możesz jej wyłączyć. Nie panujesz nad tym. Nie można tego opisać słowami.

Przycisnęłam moje usta do jego miękkich warg. Tak dobrze czuć jego skórę na sobie. Jego ręce oplotły mnie wokół talii, przybliżając mnie do siebie bliżej, a ja oplotłam rękoma jego szyję. Był dla mnie wszystkim. Jeśli jego miłość miałaby cenę, zapłaciłabym za nią życiem. Sposób w jaki jego usta masowały moje w tak powolnych ruchach, sprawiał, że moje serce chciało wyskoczyć z mojej klatki, by wskoczyć do jego i pocałować jego serce. Całował mnie tak delikatnie, jakbym była z porcelany. Nie potrzebował do tego języka. Nawet bez niego ten pocałunek ukazywał czystą miłość. Nie pożądanie, lecz miłość. Powoli się odchyliłam, po czym złączyliśmy razem nasze czoła. Jego głębokie, powolne i zmysłowe oddychanie było melodią dla mojego serca i duszy. Moje oczy wpatrywały się w jego przecudowne tęczówki. Jego ręce nadal oplatały mnie w talii, przez co czułam się bezpiecznie. Lubiłam to. Bo chciałam być w jego ramionach. Chciałam czuć jego dotyk. Na zawsze.

-Moja.- Odetchnął.

-Twoja.- Odpowiedziałam.

-Jeśli tylko ja i ty mamy być przeciwko światu, to niech tak będzie.- Wyszeptał, a ja zamknęłam me oczy. On wzmacnia i wzbogaca moje życie w najlepszy możliwy sposób. Chcę kochać go z dnia na dzień coraz bardziej i znać każdą część jego ciała i umysłu. On był moim światem, a ja byłam jego. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Byłam beznadziejnie, bezwarunkowo i w sposób niekontrolowany w nim zakochana. Trzymał moje serce w swojej dłoni i ja nigdy nie chciałam go od niego z powrotem.

Patrzyliśmy sobie nawzajem w oczy, czas mijał powoli, po czym odezwałam się. -Zaproś ich na obiad.

-Co?- Wyszeptał, jego twarz nadal była tak blisko mojej.

-Ty poznałeś moją rodzinę. Teraz ja chcę poznać twoją.




*

-Co tam, co tam, co taam! Jaxon właśnie przybył!.- Usłyszałam głośne krzyki i trzepnięcie drzwiami, podczas gdy siedziałam z Justinem na kanapie.

-O Boże, to był zły pomysł.- Justin wybełkotał podirytowany i nie mogłam powstrzymać śmiechu. Oboje wstaliśmy, by przywitać jego rodzinę, która weszła do naszego domu, nawet nie dzwoniąc dzwonkiem. Ale nim dotarliśmy do holu, jakaś dziewczyna wbiegła do salonu i wskoczyła w ręce Justina z najszerszym uśmiechem jaki kiedykolwiek widziałam.

-Bieber!- Wykrzyczała szczęśliwa, przytulając Justina z całej siły jaką w sobie miała. Justin zachichotał i odwzajemnił uścisk.

-Co tam!- Ktoś, kogo głos wcześniej słyszałam, wykrzyczał i także wszedł do salonu. Był to chłopak, miał zgrabny nos, pulchne usta i hipnotyzujące brązowe oczy. Wyglądał prawie tak jak Justina. Dołączył do Justina i tej dziewczyny i teraz cała trójka mocno się przytulała.

-Nie możecie tak po prostu wchodzić do tego domu bez dzwonienia dzwonkiem. Gdzie wasze maniery? Nie tak was wychowałam.- Drobna kobieta z brązowymi, połyskującymi włosami weszła do pokoju i skarciła dwójkę dzieci, które oczywiście były rodzeństwem Justina. Justin i ta dwójka zaczęli się śmiać i w końcu się od siebie odczepili, a ja tak sobie stałam tam, dziwnie im się przyglądając. Kocham takie spotkania rodzinne, ale cholera, to było tak niekomfortowe.

-Przepraszam Justin, oni po prostu-- -Młodo wyglądająca kobieta wymamrotała, dość zirytowana, podczas gdy odwróciła się w stronę Justina.

-Jest okej mamo.- Oplótł ją swymi rękoma wokół jej szyi i pocałował czubek jej głowy. A co ja robiłam? Cóż, tak. Ja nadal tam stałam, przyglądając się i wyglądałam jak taki kawałek gówna, nie mogący się odezwać. 

-Hej wszyscy.- Justin odszedł od mamy i odwrócił się w moją stronę. -Ta dziewczyna tutaj.- Wskazał na mnie, a ja pomachałam im moją drobną dłonią, uśmiechając się lekko. -to miłość mojego życia.- Boże, nie mogłam kontrolować emocji i się zarumieniłam, wyglądając jak kawałek pomidora. Ja, Jenny Steele, byłam miłością życia Justina Biebera -bezlitosnego zabójcy, który mnie porwał. Tak, wiem, że mówię to ponownie. Najlepsza część tego? Powiedział to pierwszy raz przed swoją rodziną. Jeśli to nie było słodkie i urocze, to nie wiem co jest.

-Cholera, dziewczyno. Jesteś całkiem gorąca.- Brat Justina wtrącił, podchodząc do mnie i położył swe dłonie na mojej talii, przyciągając mnie do siebie. Whoa, kolego, co do cholery. -Dziewczyno, ja i ty, straćmy dziś kontrolę. Nie chcę się przechwalać, ale obiecuję ci, że będę najlepszą rzeczą, jaka cię w życiu spotkała.- Wyszeptał i jeśli mam być szczera... Po części, trochę się przeraziłam, bo to był młodszy brat Justina, a był ekstremalnie zboczony, ale z drugiej strony, serio się podnieciłam, bo on przypominał mi Justina i cholera, jego zachrypnięty głos był jedną z najbardziej seksownych rzeczy, jaką kiedykolwiek w życiu słyszałam. 

-Co ty kurwa powiedziałeś?- Justin odepchnął go ode mnie agresywnie, jego oczy płonęły. -Co powiedziałeś?- Krzyczał mu prosto w twarz. O nie, to nie wyglądało dobrze. Niezauważalnie chwyciłam rękę Justina i powstrzymałam go przed zmasakrowaniem przystojnej twarzy jego brata.

-Co do cholery koleś.- Jaxon (znałam jego imię, bo wykrzykiwał je głośno od momentu wkroczenia do domu) warknął, odsuwając się. Oczywiście wiedział, żeby nie zadzierać ze swoim starszym bratem. 

-Zaraz ci kurwa wpierdolę.- Justin wyrwał się z mojego uścisku i popchnął jego brata tak, że upadł na ziemie, przez co jego siostra i mama głęboko westchnęły. Ja tego nie zrobiłam, bo cóż, nie byłam zdziwiona. To po prostu Justin będący Justinem.

-Justin!- Jego mama krzyknęła. -Mówisz tak do swojego brata.

-Yeah, jestem twoim bratem. Wyluzuj co?- Jaxon odezwał się, po czym poniósł się z ziemi.

-Jebie mnie kim jesteś.- Justin wysyczał, posyłając swemu bratu zabójcze spojrzenie i wtedy już miał zamiar do niego podbiec i serio go uderzyć, ale ja miałam dość.

-Justin kurwa przestań już!- Krzyknęłam tak głośno, że w domu można było słyszeć echo i wszyscy na mnie spojrzeli. Byłam tak zła i zawstydzona zachowaniem Justina. Chciałam go tylko spoliczkować, ale że jego mama była tu obecna, powstrzymałam się. Tylko Justin mógł odwalić taką scenę w przeciągu dziesięciu minut. -Zamówiłam dla nas pizzę---

-Yeay!- Siostra Justina zawołała, unosząc ręce w górę, ale kiedy nikt do niej nie dołączył, opuściła ręce, marszcząc przy tym brwi.

-Teraz wszyscy pójdziemy do kuchni, usiądziemy przy stole i zjemy. I nie ważcie się protestować szanowni państwo.- Patrzyłam się na wszystkich przez sekundę, aż mój wzrok wylądował na Justine, więc posłałam mu ostrzegawcze spojrzenie. -Chodźmy.- Rozkazałam i odwróciłam się na piętach, idąc do kuchni. Yeah, nie powinnam przeklinać i zachowywać się w ten sposób przed rodziną Justina, wiem, dziękuję.

Usłyszałam czyjeś kroki za mną. Wkrótce, usiadłam na jednym z krzeseł i reszta zrobiła to samo. Była cisza. Ale nie była jakoś niekomfortowa. To było tak, że wszyscy wiedzieli, żeby lepiej nie mówić ani słowa, tylko siedzieć cicho. To było tak, ze wiedziałeś, że nieważne co byś powiedział, to by tylko pogorszyło sytuację. Wzięłam kawałek pizzy i go ugryzłam. Niestety, byłam teraz zbyt zajęta martwieniem się o ich opinię na mój temat, więc nie mogłam się nią rozkoszować. Spojrzałam na Justina, który właśnie przeżuwał kawałek pizzy. Jego oczy były wypełnione bólem. Nigdy nie widziałam go tak cichego jak teraz. Chciałam złapać z nim kontakt wzrokowy i powiedzieć mu moim wzrokiem 'przepraszam', ale nie spojrzał się na mnie. Odwróciłam głowę i zerknęłam na Jaxona. Patrzyliśmy na siebie, ale po chwili zarumienił się z zawstydzenia i odwrócił szybko wzrok. Westchnęłam cicho do siebie i spojrzałam na mamę Justina, by zobaczyć wyraz jej twarzy. Kiedy go zobaczyłam, uświadomiłam sobie, że był on pozbawiony emocji. 

-Cóż, cześć Jenny. Jestem Jazmyn.- Jazmyn nagle przemówiła, wyrzucając mnie z mym myśli. Odwróciłam się w jej stronę. Kiedy przełamywała tą ciszę, która panowała między nami, jej głos był tak delikatny i łagodny.

Połknęłam kawałek jedzenia, który znajdował się w moich ustach i uśmiechnęłam się do niej. -Cześć Jazmyn.- Wymamrotałam, czując się dość zakłopotana przez sytuację, która miała miejsce wcześniej. Serio nie powinnam tego robić. Głupia ja, głupia ja, głupia ja. Boże, co sobie jego mama teraz o mnie myśli? Ja kurwa przed nią przeklinałam. Widzicie, zrobiłam to ponownie.

-A ja jestem Pattie.- Mama Justina też się przedstawił, a jej usta uformowały się w ciepły uśmiech. Wyglądała tak, jakby nie była na mnie zła za to co zrobiłam wcześniej, ale wygląd może mylić. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam usta, wiedząc, że muszę ich za to przeprosić.

-Spójrzcie- - Zaczęłam, dość zdesperowana. -Nie chciałam---

-Zrobiłaś to co trzeba.- Pattie mi przerwała, co mnie zaskoczyło. Kiwała głową, jakby sama potwierdzała to co przed chwilą powiedziała i szeroko się uśmiechnęła. -Jenny jesteś idealna dla mojego małego słodkiego chłopczyka-

-Mamoooo!- Justin jęknął, przeciągając ten wyraz. Odezwał się po raz pierwszy od czasu kiedy wiecie co się stało. Mały słodki chłopczyk? Będę tak nazywała Justina do końca tygodnia.

-Cicho!- Krzyknęła surowo, wyrzucając swój palec wskazujący w powietrze. -Nie skończyłam mówić.- Powiedziała, a jej głos brzmiał jak głos typowej matki. Dokładnie tak samo mówiła moja mama, kiedy mnie karciła. Justin pokiwał głową, zaciskając usta w cienką linię. Jazmyn i Jaxon nie wydobyli z siebie ani słowa. Założę się, że byli tak samo ciekawi jak ja, co ich mama chce powiedzieć o mnie. -Tak jak mówiłam Jenny, jesteś idealna dla mojego małego słodkiego chłopczyka. Sposób w jakim powstrzymałaś go, kiedy chciał uderzyć własnego brata, zaimponował mi. Nikt wcześniej nigdy nie potrafił tego zrobić. On potrzebuje kogoś takiego jak ty. Nie wiem kim jesteś, to znaczy dopiero cię poznałam, ale mogę się założyć, że jesteś dobrą dziewczyną. Nie wiem co robisz mojemu synowi, ale cokolwiek to jest, rób to dalej, bo... no popatrz na niego-- - Wskazała palcem na Justin, a ten zmarszczył brwi. - wygląda na tak szczęśliwego. Nigdy go takiego nie wiedziałam.- Uśmiechnęła się, ale nagle grymas pojawił się na jej twarzy. -I nigdy też nie widziałam, żeby się tak odzywał przy dziewczynie.- Zauważyła i jej grymas przewrócił się do góry nogami, po czym zaczęła się śmiać. -Oh i zapomniałam powiedzieć, że uważam, że jesteś bardzo ładna.

-Potwierdzam to.- Jazmyn i Jaxon powiedzieli wspólnie i zaśmiali się. Zarumieniłam się. Kątem oka zauważyłam Jaxona mrugającego do mnie z uśmieszkiem na twarzy.

-Dziękuję Pani Bieb--

-Mój mi Pattie.

-Pattie.- Wypróbowałam jej imię, śmiejąc się. -Dziękuję Pattie.

-Przy okazji, przepraszam za... wiesz...- Jaxon dziwnie zaczął i wzruszył ramionami, przepraszając mnie. Boże, on był tak cholernie słodki.

-Nie przejmuj się.- Uśmiechnęłam się do niego, machając lekceważąco dłonią. To znaczy, nie mogłam być zła o coś, co mi się podobało, prawda? Pozwijcie mnie o uważanie go za ekstremalnie gorącego. To znaczy, Jezu kurwa Chryste, on był tak podobny do Justina, że przez sekundę myślałam że to od do mnie wtedy tak mówił.

-Ja też przeprasza- - Justin zaczął cicho, ale mu przerwałam i zaczęłam się śmiać.

-Czy możemy przestać tak przepraszać? Wybaczam wam wszystkim, nie martwcie się.- Zaśmiałam się i wszyscy się do mnie dołączyli, Justin także.

-Więc- - Jazmyn przekręciła głowę po przełknięciu kawałka pizzy. Ja i reszta się na nią spojrzeliśmy. Złapała szklankę z wodą i wzięła łyka. -Kochasz mojego brata?

Rozdzial 46. 'How could the one I love the most hurt me the most?'

'Justin cię zdradza.'

Mój umysł oszalał. Co powinnam zrobić? Co powinnam powiedzieć? Jak się powinnam zachowywać? Mój chłopak, którego kochałam całym moim sercem, zdradzał mnie. Jeszcze kilka godzin temu myślałam, że między nami było wszystko okej, że nie mamy żadnych problemów. Ale najwyraźniej się myliłam. Jak sobie z tym teraz mam poradzić?

Powinnam czekać, aż wróci i potem rzucić w niego telefonem? Albo może powinnam stać z telefonem w ręce i zapytać o chuj tutaj chodzi? Albo może położę się w łóżku i będę udawać, że nic nie widziałam i skonfrontuję się z nim jutro? Nie miałam pojęcia co robić. W głowie miałam jeden wielki bałagan, moje serce dziwnie przyśpieszyło bicie, a w brzuchu czułam ból. 

Część mnie próbowała sobie wmówić, że zwariowałam i że nie było żadnej wiadomości. Ale trzymałam dowód w mojej prawej ręce, więc za cholerę w to nie uwierzę.

Ale była też część mnie, która mówiła 'teraz śpisz, a to jest twój koszmar.', lecz tak bardzo jak próbowałam w to uwierzyć - nie dało się. Nie spałam, byłam rozbudzona.

Prawdą jest, że Justin mnie zdradza i to była gorzka prawda. Moje serca złamało się na miliony małych kawałeczków. Jak ten, którego kochałam najbardziej, mój skrzywić mnie najbardziej? Serio myślałam, że mnie kocha. Myślałam, że się o mnie troszczy. Nawet myślałam, że będzie tym jednym jedynym na całe życie. 

Nie wiedziałam, co się teraz ze mną dzieje. Byłam smutna i wściekła zarazem. Chciałam coś rozwalić. Chciałam iść spać i nigdy się nie obudzić. Chciałam połknąć jakieś dziwne tabletki i zasnąć. Chciałam po prostu coś zrobić, cokolwiek, ale moje ciało się nie poruszyło. Po prostu stałam tak, jakbym skamieniała.

Nagle telefon w mojej ręce zaczął głośno dzwonić. Spojrzałam na wyświetlacz i w szoku ciężko złapałam powietrze.

Ta szmata do niego dzwoniła.

Działając instynktownie, włożyłam telefon z powrotem do kieszeni kurtki Justina i szybko wskoczyłam do łóżka, przykrywając się kocem.

Chwilę później Justin wszedł do pokoju i podszedł do telefonu. Schylił się i wyjął go z kieszeni. 

-Halo?- Chrypnął do telefonu, stojąc tyłem do mnie, a ja nic się nie odzywałam, udając, że śpię.

Nagle roześmiał się, kręcąc głową. Mogłam się domyślać, że duży uśmiech był wymalowany na jego twarzy. -Nie martw się. Wszystko w porządku. Jenny już spała, kiedy przyszedłem do domu.

Co? Czy ona go zapytała, czy przypadkiem nie przyłapałam jego zdradliwej dupy wchodzącej na palcach do domy!? Zaczęłam się jeszcze bardziej złościć. Zacisnęłam moje małe dłonie w pięści i trzymałam buzię na kłódkę. Chciałam wyskoczyć z łóżka i zacząć się na niego tak głośno drzeć.

-Powiedziałem jej, że muszę iść do pracy.- Powiedziałam, a ja czułam, jakbym się dusiła. Chciałam mu po prostu wpierdolić. Zapadła cisza.

-Powiedzieć jej?- Wyszeptał do telefonu - oh oczywiście, przecież nie chciał mnie obudzić.

-Nie. Zabije mnie.- Odpowiedzieł i kurwa po raz pierwszy powiedział cholerną prawdę, bo w momencie kiedy się rozłączy, wstanę z łóżka i przywalę mu tak mocno. -Dosłownie.- Dodał poważnym tonem.

Dziewczyna coś powiedziała, przez co cicho westchnął. Przejechał palcami między swymi włosami i odwrócił się do mnie, więc szybko zamknęłam oczy.

-Nie, nie zrobię tego.- Odpowiedział, jego głos był nerwowy.

-Cóż, tak jest lepiej.- Frustracja rosła w jego głosie. W tej chwili cały mój gniew zamienił się z smutek. Sposób w jaki mówił, jak jego głos brzmiał, po prostu wszystko co robił przyprawiało mnie o ból serca. Kurwa kochałam go, a on? On mnie kurwa zdradza. Ja aka naiwna dupa. Cóż, szczerze? To chyba nawet nie zasługuję na nic lepszego.

-Czemu do mnie zadzwoniłaś w ogóle?- Głos Justina rozmył moje myśli. -Czego zapomniałem z twojego domu? Aaa, okej, odbiorę to, kiedy będę u ciebie następnym razem.

Że niby ty kutasie masz zamiar odwiedzić tą dziwkę jeszcze raz? O nie, po moim trupie.

-Yeah okej.- Wyszeptał, kiwając głową. Potem nastała długa przerwa.

-Też cię kocham.- Powiedział słodkim głosem, przez co już nie mogłam kontrolować moich emocji.

Łzy zaczęły spływać po mojej twarz i szloch wydobył się z moich ust. Nie mogłam uwierzyć, że on właśnie powiedział tej głupiej lasce, że ją kocha. Czy to nie ja byłam jego dziewczyną? Tą jedyną którą kochał? Cholera, tak bardzo się myliłam. On sobie ze mną pogrywał i najgorsze jest to, że ta szmata o tym wiedziała.

Następną rzeczą jaką poczułam, były ręce Justina oplatające się wokół mnie. -Co się stało skarbie?- Powiedział z niepokojem w głosie.

Co się stało?





Co się stało!!!?!??


Czy on serio się właśnie kurwa zapytał co się stało? Ja pierdole, miałam ochotę wziąć kij baseballowy i tak my dojebać... Ten złamas miał czelność mi mówić, że mnie kocha, a potem po kilku godzinach mówić to samo do innej dziewczyny. Czy on sobie kurwa ze mnie żartuje? Czy ten skurwysyn jest już gotowy by umrzeć?

Szybko odpychając ode mnie jego ręce, odsunęłam się od niego. 

-Miałaś koszmar kochanie?- Chciał mnie przyciągnąć do siebie, ale uderzyłam jego rękę. On jest kurwa moim koszmarem. Wkurwiałam się jeszcze bardziej. 

-Nie waż się kurwa mnie dotykać, ty- ty pieprzony palancie.- Wykrzyczałam w jego twarz, na co cofnął się. Zmieszanie zaczęło przejmować jego rysy twarzy. 

-Baby girl, co się dzieje?- Zapytał szeptem, jego brwi się złączyły w zakłopotaniu. Jego oczy wyglądały tak niewinnie, że przez sekundę myślałam, że po prostu go przytulę i mu wybaczę. Ale ta myśl znikła tak szybko jak się pojawiła. 

-Nie baby girluj mnie ty dupku!- Krzyknęłam, wstając z łózka i krzyżując moje ręce na klatce piersiowej, która unosiła się i ciężko opadała. Złość promieniowała z mojego ciała.

-Baby gir--- - Przerwał. -Jenny- Poprawił się, po czym kontynuował. -Serio, powiedz mi o co chodzi.- Jego ton brzmiał, jakby był cholernie zdesperowany, by się tego dowiedzieć.

-Serio chcesz wiedzieć o co chodzi?- Uniosłam brwi, gapiąc się na niego. Wahając się, pokiwał głową.

-Okej, powiem ci dokładnie o co chodzi.- Powiedziałam wyraźnie, podchodząc do szafki nocnej. Chwyciłam wazon, który na niej stał i rzuciłam nim o ścianę. -O to właśnie kurwa chodzi.- Wydarłam się. Emocje przejmowały kontrolę nad moim ciałem.

Odwróciłam się, chwyciłam budzik i rzuciłam nim przez pokój, sprawiając, że roztrzaskał się o ścianę.

-Dałam ci wszystko co miałam. Każdą pieprzoną pojedynczą rzecz!- Krzyczałam między szlochaniem, moja cała twarz była pokryta łzami.

Justin szybko podbiegł do mnie, mocno chwytając obie moje ręce, powstrzymując mnie przed rozwaleniem innych rzeczy w jego pokoju.

-A ty- ty bawiłeś się mną!- Płakałam, próbując wydostać się z jego uścisku. Pierdolony Justin i jego pierdolona siła.

-O czym ty mówisz? Co do cholery jest z tobą nie tak!? Uspokój się do jasnej cholery!- Krzyknął mi w twarz, sfrustrowany.

Patrząc się w jego otumanione oczy, plunęłam mu w twarz. Zbijając go z tropu, mogłam się w końcu wyswobodzić z jego uścisku. Uwalniając moją prawą rękę, spoliczkowałam go najmocniej jak potrafiłam.

-Zapytaj tej pierdolonej dziewczyny z którą mnie zdradzasz.- Krzyknęłam prosto w jego twarz. Trzymał się ręką w miejsce, w które został uderzone, a jego usta były szeroko otwarte, niedowierzając co się właśnie wydarzyło. Ścierając moją ślinę ze swojej twarzy jego oczy były pełne zdumienia, zgorszenia, ale przede wszystkim mogłam w nich zobaczyć ból.

Kiedy się nie odzywał, kontynuowałam. -Miałeś cudowną noc z tą dziwką, huh?- Potrząsnęłam głową, oblizując moją dolną wargę. Nagle nie mogłam odczytać jego wyrazu twarzy. -Wiesz, kiedy przeczytałam wiadomość-- - Przerwałam, kiedy jego oczy rozszerzyły się. Nie dając mi nawet dokończyć, podbiegł do stolika, na którym wcześniej położył telefon.

Odblokował go i sprawdził ostatnią wiadomość, potrząsnął głową gorączkowo. -Nie, nie, nie, nie.- Podszedł z powrotem do mnie z dziwną iskierką w jego miodowo-brązowych oczach.

-To nie to, na co wygląda.- Krzyknął, uderzając telefonem o podłogę, złość przejmowała nad nim kontrolę.

-Nie to na co wygląda!?- Szydziłam, wywracając oczami.

-Wysłuchaj mn-- Justin zaczął, ale mu przerwałam.

-Jesteś pieprzonym kutasem i mnie zdradzałeś. Nawet słyszałem jak mówisz jej, że ją kochasz.- Płakałam głośno, bo po prostu nie mogłam tego dłużej znieść. Musiałam odejść. Nie chciałam już nigdy go zobaczyć. Stojąc przed tym, który kompletnie mnie zniszczył, moje łzy spływały po moich delikatnych policzkach.

-Nienawidzę cię tak cholernie mocno.- Wypowiadając to, odwróciłam się. Wychodząc przez drzwi, zostałam zatrzymana. Złapał mój nadgarstek i przyciągnął mnie do siebie. 

-To nie to na co wygląda!- Krzyknął, jego twarz była czerwona od złości. Ból, złość i desperacja były widoczne w jego 
-teraz cholernie ciemnych- oczach.

-Jak mogłeś mi to zrobić Justin!? Jak mogłeś-- -Uderzałam moimi pięściami w jego klatkę, po czym upadłam na podłogę. Nie mogłam już powstrzymywać łez, kiedy wszystko wokół mnie się rozpada. Zamknęłam mocno oczy, nie chcąc już widzieć nikogo i niczego.

Justin usiadł na podłodze, owijając ramiona wokół mnie i przytulił mnie mocno. Ja oplotłam moje ręce wokół swojego ciała, chroniąc je przed dziwnego rodzaju zimnem, który był obecny w pokoju. Nie chciałam, żeby Justin mnie przytulał, ale byłam zbyt słaba, by go odepchnąć.

-Skończyłam z tobą i tym razem mówię poważnie.- Wyszeptałam, ocierając kilka łez z mojej twarzy, a on nadal nic nie mówił, tylko mnie przytulał.

-Wolę mieszkać na ulicy, niż być blisko ciebie. Kurwa mać, wolę spać obok martwego ciała Dana, niż spać obok twojego zdradliwego tyłka, ja pierdole.- Płakałam w jego pierś i poczułam jak Justin się napina.

Siedzieliśmy na podłodze i to trwało wieczność. Kiedy moje łzy przestały spływać po mojej twarzy, ja nadal płakałam wewnętrznie. Moje serce było złamane. To tak, jakby zostało dźgnięte nożem i teraz powoli się wykrwawia.

Złamane serce, to uczucie - jest jedną z najgorszych rzeczy jakie może ci się przytrafić. Nie jakiś cios, kopniak, ukłucie nożem albo cokolwiek innego. Nic się z tym nie równa.

Nie możesz tego zakryć makijażem. Czujesz, jakbyś miała pusty brzuch i nie ważne ile byś nie zjadła, nie możesz go napełnić. To tak, jakbyś miała tysiące ostrzy wbitych w serce, a ktoś powoli je wyciąga, jeden po drugim.

-Pozwól mi odejść.- Powiedziałam cicho, ale on nie puszczał mnie. -Proszę.- Wyszeptałam, a po kilku sekundach jego uścisk się rozluźniał. Wstałam i Justin zrobił to samo.

Staliśmy tak, gapiąc się na siebie i żadne z nas nie powiedziało ani jednego słowa. 

-Justin-- Zaczęłam, tym razem trochę głośniej. Potrząsając głową, przygryzłam moją dolną, drgającą warkę. -Po prostu idź i bądź z kimś innym- -Ale nim mogłam dokończyć to co chciałam powiedzieć, popchnął mnie do ściany.

-Nigdy nie mów czegoś takiego do mnie.- Jego głos był niski. Czułam jego oddech na moich wargach, kiedy byłam uwięziona między nim a ścianą.

-Po prostu mi powiedz...- Moje oddechy były ciężkie. -Jak jej na imię?- Zapytałam nieśmiale i poczułam jak nowe łzy pojawiają się w moich oczach, próbując się wydostać.

Oblizując wargi, spojrzał w moje oczy. -Jazmyn.- Odetchnął. -Jest moją siostrą.